„Risk” jest albumem, na którym stopniowe łagodnienie Megadeth osiągnęło apogeum. Muzyka doszła do poziomu progresywnego rocka, z podkładami elektronicznymi, choć mocniejszych elementów metalowych na szczęście wcale tu nie brakuje. Mimo to na zespół spadła lawina krytyki za zmianę stylu i zdradę thrashowych ideałów. „Risk” nie zyskało wysokich notowań wśród fanów i recenzentów, a utwory z tej płyty szybko zniknęły z setlisty koncertowej. Czy jednak słusznie? Choć też należałem do osób zawiedzionych odejściem od korzeni, a nawet utratą logo i postaci w masce, to zawsze uważałem, że ten cały „Risk” wcale nie jest taki zły…
Dlaczego „Risk” jest fajny? Bo są na nim fajne piosenki. Fantastyczny, melodyjny głos Mustaine’a płynie idealnie w zwrotkach i refrenach. To wchodzi po prostu samo i zostaje w głowie. Takie „Breadline”, „I’ll Be There” czy „Ecstasy” to są perełki w jego wykonaniu. Nie można też zapomnieć o gitarach. Te wcale nie próżnują na tej płycie, a fragmentami są naprawdę mocne. Świetnym numerem jest rozkręcający się długo „Wanderlust”. Delikatny początek, super refren i na koniec potężna porcja gitarowego grania. Żywszym przebojem jest też „Crush’em”, natomiast znalazły się i utwory stonowane i psychodeliczne. Takie są „The Doctor Is Calling” i „Prince Of Darkness”.
Jest więc różnorodność na tej płycie i co najważniejsze, jak dla mnie, prezentuje się naprawdę dobrze. Są takie zespoły, które się po prostu lubi i co by nie nagrali to i tak się podoba. U mnie tak właśnie jest, między innymi, z Megadeth. Po prostu lubię słuchać tego płaczliwego głosu ujętego w chwytliwe melodie, a piosenki na „Risk”, mimo, że lżejsze od tych starszych, komponują się równie dobrze.
Na koniec jeszcze dodam, że po paru wspólnych albumach, na „Risk” zabrakło Nicka Menzy, a jego odejście zapoczątkowało rozpad złotego składu Megadeth. Miejsce za garami zajął Jimmy DeGrasso, który grał już z Mustainem w projekcie MD.45.
Tracklista:
01. Insomnia
02. Prince Of Darkness
03. Enter The Arena
04. Crush 'Em
05. Breadline
06. The Doctor Is Calling
07. I'll Be There
08. Wanderlust
09. Ecstasy
10. Seven
11. Time: The Beginning
12. Time: The End
Wydawca: Capitol Records (1999)
Ocena szkolna: 5
jedras666 : Jeśli Rudy będzie dalej wydawał takie "rzetelne" kloce jak "Dystopia", to...
zsamot : No bez przesady, World need a hero to rewelacyjny album. Abomination ma sw...
Harlequin : Lubię ten album, jest tu sporo dobrych kawałków. Na pewno bardziej mi...