Jest ciemno i zimno. Wszędzie tylko śnieg, lód, mgła i dmący wicher. Stoję na wzgórzu i spoglądam w dal na bezkresną biel. Widzę potężne armie szykujące się do boju. Widzę wojowników zsiadających z siodeł, widzę sztandary, widzę krew spływającą z pola bitwy. Czuję... A nie, kurwa jestem w swoim pokoju i właśnie się skończył pierwszy numer.
Ale już znowu wracam tam, na daleką północ. Widzę jak poranne słońce przebija się przez ciemność. Widzę legiony maszerujące wśród podmuchu wojennych rogów. Legiony, które nie znają strachu. Potem jestem tyranem, nieśmiertelnym i niezniszczalnym. Czuję w sobie ogromną siłę. Rozpiera mnie duma gdy siedzę na swoim złotym tronie. A potem ruszam dalej w fascynującą wędrówkę gdzie zostaję natchniony przez demoniczne, czarne duchy i podążam samotnie przez czarne nocne krajobrazy, wśród lodowatych mórz, potężnych gór i dzikich lasów. Cały czas jestem sam i tylko czuję jak bardzo mam zlodowacone serce i jak ciemne są moje myśli. Aż docieram dalej do królestwa zimna. Tu pozostaję jakiś czas bo czuję jak rośnie we mnie potężna moc. Tu pośród gór szaleństwa i niekończącej się srogości, wraz z cieniami rośnie moja siła. Bo ten ciemny świat został stworzony dla mnie. To królestwo jest moje! I znowu ruszam dalej, na drugi kraniec świata, tym razem na Antarktydę, gdzie podziwiam ogromne kry, pokłady wiecznego śniegu i zlodowacone szczyty wystające z oceanu. Aż wreszcie na koniec, wraz z innymi wojownikami północy płynę długą wiosłową łodzią, poprzez wściekłe wichry, sztormy i lodowate fale. Płynę na ziemie naszych wrogów aby stoczyć z nimi śmiertelny bój. A moje imię będzie w wiecznej pamięci, moich potomków, słońca, morza i księżyca... Aż po pięćdziesięciu minutach dochodzę do siebie i zauważam, że tak naprawdę to cały czas w swym brudnym wyrze leżę.
I mógłbym tak podróżować jeszcze długo, wszędzie tam gdzie zabierze mnie Immortal. A po ostatnim numerze naprawdę można odczuć niedosyt, że to już koniec. "Sons Of Northern Darkness" bowiem, to dzieło wybitne. Niesamowite i niepowtarzalne. Takiego klimatu złowrogiej północy nie spotkałem nigdzie indziej. Muzyka jest tak potężna, podniosła i patetyczna, że człowiek czuje jak rośnie, jak pulsuje w nim ta moc. Są momenty, które wprost nie pozwalają usiedzieć w miejscu, które po prostu unoszą w powietrzu. Brzmienie, zarówno gitar, jak i wokalu jest szorstkie, brudne i nieprzyjemne. To nadaje muzyce klimatu grozy i srogości. Jednak gra gitar, ich melodyjność sprawiają, że całość to jest poezja. Wokal, mimo swej brudnej barwy, jest czytelny i zrozumiały. Kawałki są długie, rozbudowane i maksymalnie wkręcające. Cała płyta, od początku do końca, jest magiczna. Jest arcydziełem czarnej sztuki.
Trzeba zaznaczyć, że muzyka na "Sons Of Northern Darkness" jest w przeważającej mierze wolna i melodyjna. To nie jest ten Immortal ze starych czasów. Ktoś może być zawiedziony, inny może psioczyć. Ja jednak jestem przekonany, że najlepsze zespoły to są te, które mają odwagę pokazać coś innego i osiągnąć różne szczyty, a nie zdobywać cały czas ten sam. Dlatego, choć nie ma tu już takich wściekłych gitar, a perkusista nie jest już szybszy od Sandovala to nie ulega wątpliwości, że wielki Immortal stworzył kolejną wielką płytę!
1. One by One
2. Sons of Northern Darkness
3. Tyrants
4. Demonium
5. Within the Dark Mind
6. In My Kingdom Cold
7. Antarctica
8. Beyond the North Waves
Wydawca: Nuclear Blast Records (2002)
Ocena szkolna: 6
zsamot : Świetna recka, emocjonalna, niebanalna, płytę cenię najwyżej, to ta...
tralalala : In My Kingdom Cold - dla mnie to normalnie symfonia bez orkiestry, cud , inne ut...
WUJAS : Ja też podzielam. At The Heart Of Winter to tak samo mistrzostwo. Ale płyt...