Sporo zacnych, thrashowych kapel w tym roku uraczyło lub uraczy nas swoimi nowymi wydawnictwami, wystarczy wspomnieć Megadeth, Anthrax, Metallica czy Sodom by oczy fanów gatunku rozbłysły. W tym gronie znalazł się także Death Angel, który za sprawą Nuclear Blast wydał "The Evil Divide" – płytę, której w tym roku w kategorii thrash wyczekiwałem najbardziej (z wyłączeniem przesuwanej wciąż premiery nowego krążka Infernal Majesty).
Muszę przyznać, że Martwe Anioły mnie nie zawiodły. Ich wersja thrashu zawsze daleka była od teutońskiej czystości gatunkowej, ale rekompensowali to zadziornością, mięsistością i chwytliwością kompozycji. Tak samo jest w przypadku tego albumu. Sporo w nim elementów modern rockowych, co najdobitniej słychać w początkowo trudnych do przełknięcia chórkach, które pojawiają się już od otwierającego album "The Moth" oraz w sterylnym, wypielęgnowanym brzmieniu. Na szczęście gitary są odpowiednio jadowite, a przewodni wokal Marka Oseguedy wciąż ma w sobie brud właściwy gatunkowi i corową energię, której mogą mu pozazdrości niejedni nastolatkowie. Ani przez moment nie mam wątpliwości, że "The Evil Divide" można zakwalifikować do płyt thrashowych, co nie do końca jest już tak oczywiste w przypadku najnowszej płyty Anthrax. Spokojniejszy, balladowy "Lost" jest na "The Evil Divide" wyjątkiem, a nie regułą.
Ten rok przyniesie jeszcze wiele dobrych płyt, zarówno dziś wyczekiwanych, jak i takich które z zaskoczenia zaskarbią sobie moje względy, ale na dzień dzisiejszy "The Evil Divide" ma u mnie miejsce na pudle tegorocznego zestawienia.
Ocena: 8/10
Tracklista:
01. The Moth
02. Cause for Alarm
03. Lost
04. Father of Lies
05. Hell to Pay
06. It Can't Be This
07. Hatred United / United Hate
08. Breakaway
09. The Electric Cell
10. Let the Pieces Fall
Wydawca: Nuclear Blast 2016