Osiemdziesięcioletniego Gilesa Coreya rozciągnięto na ziemi i przywalono wielką deską, na której oprawcy systematycznie kładli głazy. Kwadrans po kwadransie, godzina po godzinie. "Jesteś pomocnikiem diabła. Podpisałeś cyrograf, Przyznaj się!... Rozkazywali, a on tylko charczał i powtarzał w kółko trzy słowa: "Dołóżcie więcej kamieni". Skonał po dwóch dobach, gdy piramida skalnych odłamków ważyła ponad półtorej tony. Ostatnią rzeczą jaką starzec zobaczył, była Biblia w ręce kata i majaczące z oddali dachy osady Salem. Nastał Rok Pański 1692. Oczywiście, że Szatan pomagał Coreyowi. przecież nikt normalny, nawet młody i silny, nie wytrzymałby czegoś takiego, a co dopiero niedołężny staruszek. Ale przecież to wcale nie jedyny i nawet nie najważniejszy dowód obecności Złego - przynajmniej wówczas takie panowało przekonanie...
Ogólnie działo się źle i jeszcze gorzej. Nagle Anglia i Francja - dwa wielkie mocarstwa, do których należały kolonie w Nowym Świecie - wypowiedziały sobie wojnę, Indianie podstępnie atakowali osady, żywcem zdzierając z ludzi skalpy, zabijali dzieci, gwałcili kobiety, piraci zablokowali wybrzeża a czarna ospa dosłownie dziesiątkowała osadników. Oto Boska kara za grzechy! Oto wspaniałe pole do popisu dla Diabła. Przyjście Szatana purytanie zapowiadali od lat. I wreszcie nadszedł.Wielebny Pastor Samuel Parris już od dawna przeczuwał jego obecność, więc nie tyle zdziwił się, co przeraził, gdy niespodziewanie wróciwszy do domu, zastał swoje córki i ich koleżanki skupione wokół stołu, przy którym siedziała niewolnica Tituba, niedawno przywieziona z Barbadosu, odprawiała magię.
Na blacie porozrzucane były muszle i kamyczki oświetlone przez chybotliwy płomień świecy. Już wcześniej przyłapał to kolorowe ścierwo (jak mawiał) na podobnych praktykach. Już wcześniej tęgim laniem i miesięcznym postem próbował służącej wybić bezbożne wróżby z głowy, ale widać nie poskutkowało. Ale teraz było znacznie gorzej. Natychmiast po tym, jak wkroczył do izby, dwie dziewczynki : dziewięcioletnia córka wielebnego Elisabeth i jedenastoletnia Abigail Williams (jej kuzynka) wpadły w dziwaczne konwulsje. Młodsza, wyjąc nieludzko, rzuciła Biblią o ścianę, starsza zaczęła wić się w spazmach na podłodze i oddała mocz. Jeśli pastor mógł mieć jeszcze przez chwilę cień wątpliwości, że dzieci - chcąc uniknąć kary - udają chorobę (już im się to wcześniej zdarzało), to nabrał całkowitej pewności co do opętania, gdy siedem pozostałych dziewczynek, chwilę później poszło w ślady swoich przyjaciółek, szlochając, bredząc coś o od rzeczy, rozdrapując paznokciami skórę i rwąc sobie włosy z głowy. Tak przynajmniej wynika z jego relacji..
Dziś psychiatra nazwałby to zbiorową histerią sugestywną, ale wezwany na okoliczność miejscowy lekarz Wiliam Griggs (jego córka była wśród dziewiątki badanych) postawił diagnozę: OPĘTANIE.
Władze kolonii nie zwykły dyskutować z powagą nauki, więc orzeczenie doktora uznały za niepodważalne. Jeszcze tego samego dnia rozpoczęto urzędowe poszukiwanie osób mających z Szatanem konszachty i rzucających uroki na niewiniątka.
Nie pomógł nawet sceptycyzm jednego z mieszkańców Salem, niejakiego Johna Pactora, który zauważył, że napady histerii mijają natychmiast, gdy dziewczynkom zagrozi się pasem...
Na początek próbowano metod łagodnych. Zgodnie ze starym przepisem mąkę jęczmienną rozrobiono moczem opętanych dzieci i tak przyrządzonym ciastem nakarmiono psa. Nie poskutkowało. Diabeł ani myślał przenieść swoją moc na zwierzę ani wnijść w nie. przeciwnie, atakował coraz to innych mieszkańców miasteczka.
Uwięziona, pobita i poddana ostremu przesłuchaniu Tituba na przemian łkała, to zaklinała się, że jest niewinna, ale... Ale pod wpływem tortur zaczęła coś sobie w końcu przypominać. To mianowicie, że nie ona absolutnie, ale inni mieszańcy Salem są wyznawcami i poplecznikami diabła. Sama widziała ich nocne, upiorne zjawy, jednak teraz nie potrafi żadnej zidentyfikować. Ona nie, ale dziewiątka dziewczynek umiała to zrobić bez trudu. Dzień po dniu, wraz z postępem śledztwa, wskazywały (za podszeptem dorosłych) coraz to innych ludzi parających się czarną magią i szkodzących sąsiadom. Na razie były to osoby od dawna wyobcowane ze społeczności: żebraczka Sarah Good, kaleka rozwódka Sarah Osborne oraz Martha Corey, która nie dość, że wydała na świat bękarta, to w dodatku czarnego jak smoła.
Przesłuchiwana Good wyśmiała oskarżenia, twierdząc, że to bzdury, że nie ma nic wspólnego z Diabłem ani nikomu nie zaszkodziła, ale straciła pewność siebie, gdy wezwane do sali sądowej dziewczynki na jej widok znów zaczęły się wić w konwulsjach. Czy trzeba było lepszego dowodu? Nie, więc żebraczka prosząc o litość, padła na kolana, po czym... wskazała kolejnych winnych diabelskiej magii.
Zarządzono aresztowania na szeroką skalę. Zamknięci w ciemnych ziemiankach ludzie, głodzeni i bici, jeden po drugim przyznawali się do winy, a ich oskarżenia krzyżowały się lawinowo. Przy okazji ten i ów załatwiał sąsiedzki spory i zapieczone nienawiści. Na przykład wdowa Sarah Holt oświadczyła sędziom, iż nie ma najmniejszych wątpliwości, że czarownicą jest Rebecca Nurse, ponieważ jej mąż zmarł natychmiast po tym, jak z Nurse się pokłócił. To wystarczyło. Kompletnie niedołężną staruszkę pod szafot przyniesiono z łóżkiem i powieszono razem z siostrą. Też, oczywiście czarownicą.
Według prawa Nowej Anglii, cały majątek skazanych przechodził na własność lokalnej społeczności i był wśród niej sprawiedliwie dzielony, więc sporo takich, co to nie ulegali diabłu i cyrografu nie podpisali, znacznie się wzbogaciło. Ale szaleństwo zataczało coraz szersze kręgi i nie było niemal tygodnia, aby "sprawiedliwi" mieszkańcy Salem nie mieli okazji uczestniczyć w egzekucjach szatańskich konfratrów.
Szatan też nie próżnował. Oto ustami jednej z czarownic stojących na szafocie wykrzyczała w kierunku sędziego: "morderco, udusisz się własną krwią". Rzeczywiście, czynnie asystujący przy egzekucji oprawca wkrótce doznał krwotoku przewodu pokarmowego, krew dostała się do płuc i...to tylko potroiło histerię purytanów i zaowocowało kolejnymi oskarżeniami.
W końcu miejscowy wice szeryf John Willard, przerażony już kompletnie niekontrolowanym rozwojem wypadków (sam wcześniej dokonał kilkudziesięciu aresztowań czarownic) oświadczył publicznie, że to już nie jest sprawiedliwość, ale zbiorowy mord i obłęd. Dodał jeszcze, że dla wspólnoty lepiej i bezpieczniej byłoby wcześniej powiesić dziewczyny, a nie wskazywanych przez nie kolejnych ludzi. Tym stwierdzeniem wydał na siebie wyrok śmierci. gdy zorientował się, jaki straszny błąd popełnił, próbował uciec, ale został złapany i oskarżony przez kilkanaście osób o czary ( w tym przez całą dziewiątkę dzieci). Wszyscy oni zeznawali pod przysięgą, kładąc uroczyście rękę na Biblii.
2 sierpnia odbył się proces Willarda. 19 sierpnia zawisł na szubienicy.
Podobny los spotkał pastora George'a Burroughsa , który jeszcze niedawno w miejscowym kościółku (wraz z pastorem Parrisem, tym, od którego to się wszystko zaczęło) wygłaszał kazania. Otóż Burroughs od samego początku stał starał się powstrzymywać makabryczną falę oskarżeń i śmierci. W końcu podczas płomiennej przemowy po niedzielnym nabożeństwie oświadczył:" Ludzie, zaklinam was, opamiętajcie się! nie ma ani nigdy nie było na świecie żadnych czarowników i czarownic. żadna z oskarżanych przez was osób nie zawarła paktu z Szatanem po to, by was dręczyć. To wszystko są bzdury i obraza Boga!".
19 sierpnia Salem przyszło zobaczyć jego egzekucję.
Nawet kobiety z dziećmi na rękach pośpieszyły oglądać kaźń bożego sługi , który stał się sługą diabła. I wszyscy osłupieli, gdy pastor - już ze sznurem na szyi - rozpoczął głośne odmawianie modlitwy. Jeśli w serce tego i owego zakradła się w tym momencie jakaś wątpliwość - to rozwiał ją szeryf - oświadczając, że ustami skazańca przemawia sam Belzebub.
W końcu Salem zaczęło brakować czarownic i czarowników, więc dziewczynki przerzuciły swoją aktywność na inne okoliczne osady i miasteczka. Na Andover i na Boston. Aby ułatwić im zadanie, wymyślono nową, taśmową procedurę odnajdowania sług diabła. Podejrzani stawali w szeregu, a dziewczynki przechadzały się przed nimi. Gdy nagle przed kimś padały w konwulsjach, jego wina stawała się bezdyskusyjna. Jednak po czterdziestym z kolei nakazie aresztowania sędzia z Andover - Dudley Bradstreet - uznał, że musi położyć kres histerii. "Nie będę więcej wydawał wyroków w tej sprawie" - oświadczył..i wydał wyrok na siebie. Jeszcze tego samego dnia musiał salwować się ucieczką przed fanatycznym tłumem, który natychmiast oskarżył go o czarnoksięstwo. Bradstreeta nie odnaleziono, za to znaleziono jego psa. Zwierzę publicznie powieszono na szubienicy miejskiego rynku.
W roku Pańskim 1962 w Salem i okolicy udało się odnaleźć, aresztować i oskarżyć o czary i o podpisanie cyrografu własną krwią ponad 150 osób. 170 innym, przeczuwającym najgorsze udało się zbiec. Wykonano 19 wyroków śmierci. Przez powieszenie lub zmiażdżenie kamieniami (jak w przypadku opisywanego na wstępie Gilesa Coreya). Kilka osób zamęczono w aresztach i w trakcie przesłuchań.
Miasteczko Salem położone na wschodnim wybrzeżu USA ma dziś nieco ponad 40 tysięcy mieszkańców. Co ósmy z nich należy do oficjalnego kościoła Czarownic i Czarowników. Samochody policyjne mają wizerunek wiedźmy na maskach. State College nosi nazwę Szkoły Czarnoksięstwa, a uniwersytecka drużyna futbolowa to The Witches (Czarownice). Toczy ona zażarte mecze na Gallows Hill, czyli dokładnie w miejscu, gdzie w 1692 publicznie tracono sprzymierzeńców diabła.
Opracowano na podstawie artykułu Marka Szenboryna
evanescence : ja się interesuję magią ;) i sądzę, że to jest dobrze napisane....w s...
MidnightPoison : i dobrze napisany :) może są na portalu jacyś wyznawcy wicca? zrzesz...