Swego czasu wyczytałem, że najbardziej płodnym artystą rockowym jest niejaki Mikke Patton, który nie dość, że tworzył jednocześnie w kilku swoich projektach to jeszcze notorycznie udzielał się na wydawnictwach licznych znajomych w charakterze gościa specjalnego. Na szczęście Nihil nie rozdrabnia się i nie udziela gościnnych występów, ale jeżeli chodzi o swoje projekty to jak tak dalej pójdzie za kilkanaście lat może dorównać liderowi Tomahawk. W każdym razie już teraz, podobnie jak Amerykanin, projekty w które się angażuje to poziom wysoki lub bardzo wysoki. Nie inaczej jest w przypadku Cssaba.
Na wstępie chciałby wszystkich, którzy nie słuchali jeszcze tego albumu, ostrzec przed popełnieniem mojego błędu. W żadnym razie nie zaczynajcie słuchania tego albumu w dzień. Słuchanie „Underground Lo-Fi Songs” za dnia jest podobnym wykroczeniem jak picie zwietrzałego browarka - całkowicie pozbawione sensu. Natomiast w ciemności, w słuchawkach i w pełnym skupieniu Cssaba niszczy. „Underground Lo-Fi Songs” to muzyka, którą określiłbym zindustrializowanym post black metalem z mocnym, transowym rytmem („1”) oraz piętnem Godflesh. Muzyka mroczna, hipnotyzująca, w której każda nuta potęguje napięcie i lęk przed czymś nieznanym, złowrogim. Powolne, snujące się partie gitary, przerywane dynamiczniejszymi, industrialnymi motywami, a na ich tle różne dźwięki z pogranicza jawy i snu. Ludzkie (najprawdopodobniej) odgłosy, jęki, krzyki, półtony, zawodzenia, rytmiczne śpiewy niczym z galery („3”). Właśnie żeby usłyszeć te wszystkie smaczki i głębiej ukryte dźwięki należy słuchać „Underground Lo-Fi Songs” ze słuchawkami na uszach.
W notce zapowiadającej ten materiał pojawiło się stwierdzenie, że: „ten album to zbiór ośmiu utrzymanych w folkowo - górniczej stylistyce piosenek o urokach mieszkania i podróżowania pod ziemią". Nie wiem czy to siła sugestii, ale rzeczywiście słuchając chociażby drugiego utworu na płycie myślami przenoszę się do starych, nie przestrzegających praw człowieka i innych układów zbiorowych kopalni, gdzie jedynym prawem jest bat w ręku łysego spaślaka, który raz po raz używa go, żeby zachęcić rytmicznie uderzających kilofami w skały wychudzonych nibyludzi do intensywniejszej pracy. Jednym słowem muzyka sprzyja snuciu wizualizacji.
Po przesłuchaniu nowej płyty Cssaba utwierdzam się w przekonaniu, że obecnie „Underground Lo-Fi Songs” to najlepsze co wyszło spod ręki Nihila (obok Furii). A ponadto, o ile rzeczywiście takie dźwięki pobrzmiewają w śląskich kopalniach to wszelkie wcześniejsze świadczenia dla górników są w pełni uzasadnione. Te dźwięki ryją psychę.
Ocena: 9,5/10
Tracklista:
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
Wydawca: Pagan Records (2012)
Yngwie : edit: podobnie zresztą jak Horst Ździergaardł
Yngwie : Antti Christiansen mógłby coś wiedzieć, ale podobno niechętnie udz...
lord_setherial : Też właśnie o tym słyszałem ale nie wiem ile w tym prawdy. Ktoś...