Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Burzum - Belus

Burzum, Belus, Varg Vikernes, black metal, ambientVarg wypowiedział już tyle sprzecznych opinii na temat swojej muzyki, że szczerze wątpię aby ten "powrót do korzeni" można byłoby nazwać szczerym. Nowego grania nikt poza grupką fanatycznych, łykających i kupujących wszystko fanów by nie zakupił tak więc najrozsądniejszym rozwiązaniem było zagrać "w starym stylu", na jaki jest zdecydowanie większy popyt.
Tak więc co mamy na płycie? Po pierwsze intro, w którym słyszymy jakby znudzone, trzydziestosekundowe odgłosy odbijania piłeczki pingpongowej o beton. To dopiero prawdziwy demotywator! Dalej jest już bardziej "oldskulowo". Choć mamy jedną nowość, a dokładniej wokal, który tym razem jest zwyczajnie mniej skrzeczący, a bardziej krzykliwy i zdecydowanie niższy. Gitary suszą dołująco i przenikliwie, bas plumka sobie w tle, a perkusja pyrka gdzieś zza ściany niczym w "Filosofem". Z resztą konstrukcja dwóch pierwszych utworów, a mianowicie "Belus' Doed", a szczególnie ponad jedenastominutowego "Glemselens Elv" jest wyjątkowo do tego albumu podobna. Dalej przechodzimy wraz z "Kaimadalthas' Nedstigning" w klimaty bardziej jakby z czasów "Det Som Engang Var". Kolejny utwór "Sverddans" można by nawet uznać za lekkie zmiksowanie "Key to the Gate" wraz z "Ea, Lord Of The Depths" z debiutanckiego albumu. "Keliohesten" brzmi nie wiele bardziej oryginalnie i mieści się gdzieś pomiędzy utworami od debiutu po aż "Filosofem". Ostatnie dwa utwory "Morgenroede" oraz "Belus' Tilbakekomst" zamulają za to tak wisielczo i niemiłosiernie jakby Christian chciał nam się w sekrecie pożalić z więziennych podprysznicowych perypetii. 

Podsumowując jest to album odkrywczy jak każda kolejna płyta Graveland, czyli - na początku było fajnie więc nie zmieniajmy zbyt wiele ... lub najlepiej nic. Nie bardzo jest chyba sens wspominać o jakiejkolwiek produkcji, gdyż album brzmi jakby był nagrywany na jednym śladzie, na taśmę w kiepsko wyposażonej kuchni przez stojącego na stole Kasprzaka. Dodajmy do całego interesu jeszcze teksty po norwesku, okładkę ukazującą nam wschód słońca na skraju lasu ... zza drzewa i kVlt gwarantowany. Jeśli ktoś ma ochotę na swoiste "The best of" czterech pierwszych albumów tegoż projektu z naciskiem na ostatni, w jednym 50 minutowym mixie to będzie to zakup idealny.

Tracklista:

01. Leukes Renkespill (Introduksjon) 
02. Belus' Død 
03. Glemselens Elv 
04. Kaimadalthas' Nedstigning 
05. Sverddans 
06. Keliohesten 
07. Morgenrøde 
08. Belus' Tilbakekomst (Konklusjon)

Wydawca: Back on Black (2010)

Komentarze
DEMONEMOON : "Hvis...". do tego niepowtarzalnego brzmienia tylko Gorgoroth na Incipit w jedny...
zsamot : Tak sobie na odreagowanie Anathemy załączyłem "Belus" i jestem po r...
Krzysiek : Zgadzam się z Miko93. I o ile Belus to dobry album i czasem do niego wracam...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły