Płyta poprzedzająca "Octagon" - "Requiem" byłą sporym rozczarowaniem dla słuchaczy, którzy spodziewali się kontynuacji "Twilight Of The Gods". "Octagon" na pewno nie poprawi humorów, a sądzę nawet, że pogorszy. Quorthon nagrał chyba najbardziej thrashmetaowy krążek
pod szyldem Bathory i zdecydowanie pozbawiony elementów epickich.
Może
nie był by to zły pomysł, gdyby to co zostało nagrane było dobre.
Tymczasem zacznę od tego, że płyta ma bardzo surowe brzmienie, a
instrumenty brzmią bardzo płasko i są pozbawione ciężaru. Kolejnym
elementem jest fatalny wokal lidera - ani to growl, ani to skrzek, ani
to epicki jodłowanie, ani tym bardziej śpiew. Nawet solówki są zakopane
gdzieś w tle i z mizernym skutkiem próbują przebić się na pierwszy plan."Octagon" to naprawdę słaba płyta, by nie rzec kolokwialnie - beznadziejna. Tutaj Quorthon nie posiada absolutnie żadnego atutu, materiał jest słaby i brzmi źle. To chyba wystarczająca antyrekomendacja dla tego wydawnictwa.
Tracklista:
01. Immaculate Pinetreeroad #930
02. Born To Die
03. Psychopath
04. Sociopath
05. Grey
06. Century
07. 33 Something
08. War Supply
09. Schizianity
10. Judgement Of Posterity
11. Deuce (Kiss Cover)
Wydawca: Black Mark Records (1995)