Perunowi sława! W listopadzie miała miejsce premiera debiutanckiego albumu krakowskiego Forbidden Omen, wydanego przez label Szataniec. Płyta nosi tytuł „Ancestral Rituals” i zawiera, hołdujący słowiańskim bogom i wojownikom, melodyjny death metal, umieszczony w środku ciemnego lasu, wewnątrz którego odbywają się mroczne rytuały na nagich kobietach, których w boru przecież nigdy nie brakuje.
Po 11 latach wydawniczej przerwy powracają pionierzy atmosferycznego black/gothic metalu - zespół Darzamat. Tytuł nowego albumu to A Philosopher at the End of the Universe i będzie zawierał 9 premierowych kompozycji. Album wyprodukowany w znakomitym, krakowskim studio Gorycki & Sznyterman, przez Jarka "Jaro" Barana, jednego z najbardziej utytułowanych polskich producentów muzycznych.
AssaLIN : Właśnie ostatnio jakoś zainteresowałam się tańcem, szczególnie...
rob1708 : dokładnie tak jak napisłas,zreszta taniec poprawia samopoczucie,zdrowi...
AssaLIN : zgadzam się, chcąc być tancerką, która będzie występować, tr...
Inquisitor87 : Jak dla mnie bez problemu zmieściłby te 5 tomów w 3 bez utraty klimatu,...
Tapeworm : Kolejne tomy pochłaniałem w zasadzie na jednym posiedzeniu... cała s...
minawi : Pod koniec zeszłego roku podróżowałam pociągiem i widziałam go...
matt_ : ha! bilet jest, korony są, dojazd jest, spirytus się chłodzi a i nawet namio...
-Hekate- : i rozbijać się na małym polu po prawej idąc od peny marketu. Tam nie...
minawi : i rozbijać się na małym polu po prawej idąc od peny marketu. Tam nie...
Ash_Wednesday : czy to ma byc krytyka?jakakolwiek? bez sensu jest umieszczanie takiego czego...
Sachmet_Luna : Podoba mi sie ten wiersz... Kocham wampiry!
Tańczę na linie rozwieszonej nad przepaścią,
Nad bezdenną otchłanią rozpaczy.
Śmierć patrzy na mnie,
Swoim martwym, zimnym wzrokiem,
Uśmiecha się upiornie,
Chce mnie pocałować,
Swoimi ociekającymi trucizną ustami
Tańcząc tak, nad przepaścią,
zastanawiam się
Czy Tańczyć dalej?
Czy może skoczyć?
Czy przejść na drugą stronę,
w poszukiwaniu nadziei?
Nadziei, która dawno umarła.
A może nigdy nie istniała....
Kędy dzikiej i nie kończącej się nocy nastała pora.
Odpowiedzcie my myśli,
Opowiedzcie słowa,
Że gdy byłem jeszcze żywym,
Nie używałem słowa – zmora.
Nie opowieść jest to zmyślona,
Lecz pisana przez koszmary, sny i doświadczalne nawyki.
Kocham was me uczynki,
Kocham i wybryki.
Dobrze pamiętam me krwiste wykręty,
Jakże ich końce z rozkoszy nutką dla dalszej zachęty...
Ni dnia i nocy pamiętam,
Gdyż tylko księżyc i wino mnie w lustrze tym postrzega.
Nie widzę bardzo słońca,
Nie widzę bardzo dnia.
Te ciepło mnie odraża,
To piękno mnie przeraża!
Jam wolę gwiezdne pieśni,
I księżyc jako wieczną świece wieczności.
Jam wolę wino niźli wody czystości,
Z krwi Twej upuszczonej dla naszej młodości,
A mej nie kończącej się do Ciebie miłości
I przyjemności...
Tyś natomiast kochana, w skóry najlepszego gatunku odziana,
Przybywasz w centrum nocy w myśli nie zachwiana,
Że oddasz mi swe ciepło i padniesz na kolana.
Jam w oczach iskry widzę, a w sercu dziczy żar,
Ja kocham te wezwania,
Zalety swe odsłaniam...
Więc zagrajmy wpierw na lekko,
Uczta, taniec z końcem wino.
Z czasem przejdę do romansu progi,
Tam Cię skuszę swym urokiem poczym wyjdą zeń me rogi.
Jam zapalę w Tobie drogę trwogi,
Lecz na razie...czym sen w mych ramionach Tobie drogi...
Wiec zasiadam w fotel doń głęboki,
Już czekając na Twe wyroki.
Tyś wargi zgryzasz, palcem kiwasz,
Grozisz, prosisz no i myśli sprośnych mi przynosisz.
Każesz śmiechem Tobie klaskać,
Każesz pocałunkiem kwiaty dawać.
Myśli moje wojnę toczą,
Czy Twe ciało w me ręce się zatoczą?
Czy zmusić się będą do jego tknięcia.
Ja wiem, że będzie słodko,
Niech tyko zbliży się na tyle blisko,
Że mego niedoczekania ognisko, same ją wciągnie w me palenisko.
Tańczysz naprzeciwko, tańczysz z dala
Do Twej duszy mi nie blisko.
Jednak mówię wprost Ci z wyprzedzeniem,
Że im dłużej czekam tym bardziej zwiększa się moje pragnienie do Ciebie.
Więc kochanie, nie każ mi dłużej czekać i dokładać w ognisko,
Bo zaraz cierpliwość moja się skończy i będzie Ci zimno.
Czas na wspólny taniec.
Taniec czystych okrytych namiętnością.
Taniec wolnych od rzeczywistości zakochanych serc.
Gitara powoli łka.
Łapiąc chwilę za chwilą,
Otula ją swą melodią.
I rozkochuje do czerwoności.
Krok za krokiem,
Krok po kroku,
Zatańczymy nasze wspólne tango,
Do wolności miłości.
Czas leci, sekunda za sekundą.
Umyka jak woda z nieskończonego źródła życia.
Wiesz dobrze, jak pachnie ta chwila.
Ten jedyny w swym rodzaju moment.
Trzymasz się mocno ramienia,
Wtulając się w nie jak w poduszkę wypełniona puchem.
Druga dłoń spleciona z palcami partnera,
Rozpala coraz to bardziej.
Tempo powoli przyspiesza,
Krok w przód, krok w tył,
I znów jesteś przy ramieniu.
Jakież to czyste i niewinne.
Gitara już płacz przyciszyła,
Tango na chwilę stoi.
Czyżby błąd w nucie?
Czyżby ktoś ten taniec chciał skrócić?
Nie pozwolisz na to na pewno.
Trzymasz się planu obmyślonego z góry.
Wiesz co będzie dalej.
Wiesz, jak ma zakończyć się taniec.
Nareszcie, jesteś przy ramieniu,
Lecz dłonie na ramionach partnera.
Usta blisko szyi,
Pożądanie samo przybiera na mocy...
Tak, jeden pocałunek.
Tylko jeden i...
Żądza dalszego odczucia sama by się poruszyła.
Niech ta chwila zatrzyma czas...
Usta w ustach...
Niczym rzeźba pary kochanków,
Przyłapanych na chwili czułości,
W niekończącym się tańcu wirujących uczuć...