Zasadniczo nie lubię splitów, EP-ek i innych “rarytasów” gdyż w 80% są one próbą wyciągnięcia zaskórniaków od naiwnych i bezkrytycznych fanów, którzy z namaszczeniem będą słuchać każdego dźwięku wydanego przez ich ukochane zespoły. Dlatego z dużym dystansem podszedłem do przesłuchiwania dzielonego albumu Temple Of Baal i Ritualization. O ile pierwszy z zespołów nie był mi obcy i ich poprzednie wydawnictwo „Lightslaying Rituals” pozostawiło znakomite wrażenie, o tyle Ritualization stanowił dla mnie białą kartę.