Rozwój. To słowo idealnie charakteryzuje postęp jaki Septic Flesh zrobił od czasu swojej drugiej płyty „Esoptron”. Już tam były eksperymenty, już tam z deathowej czeluści pobrzmiewał gotycki doom i zespół szukał nowych rozwiązań. Ale prawdziwym odkryciem starożytnej magii jest dopiero „Ophidian Wheel”. Płyta natchniona i przede wszystkim rozwinięta muzycznie także w tych stricte metalowych fragmentach.
Po debiutanckim albumie „Mystic Places Of Down”, Septicflesh opuścił jeden z jego założycieli Christos Antoniou. Następną produkcję „Esoptron”, Sotiris i Spiros nagrali więc sami, wciąż korzystając z pomocy automatu perkusyjnego, któremu nadali imię Kostas. Wszelkiego rodzaju programingu i keyboardingu jest tu jednak znacznie więcej, bo na swojej drugiej płycie, zespół postanowił mocno poeksperymentować i wzbogacić swój death metal o symfoniczne i orkiestralne aranżacje.