Co ma wspólnego disco polo, power metal i grind core? Otóż, moim zdaniem, są to najbardziej pocieszne i radosne rodzaje muzycznej twórczości. I choć jakże odmienne, to w odpowiednim wydaniu, wszystkie powodują ten sam syndrom uśmiechniętej mordy i podrygującej nóżki. Patrząc na okładkę debiutanckiej płyty warszawskiego Anus Magulo, nietrudno się domyślić, który z wymienionych stylów prezentuje. I gdy odpalam ją kolejny raz towarzyszy mi stan euforii, że znowu odbędę erekcję łańcuchową w wesołym rytmie umpa umpa.