Intuicja mnie nie zawiodła. Wystarczyło spojrzenie na zdjęcie zespołu i właściwie wszystko było już jasne. Nowy album Christian Mistress wpisuje się w nurt mocnego stoner rocka z kobiecym wokalem. Nie jest to album wybitny czy wyjątkowy, jednak jest na tyle urokliwy, że warto włożyć odrobinę wysiłku oraz kasy, by go zdobyć i od czasu do czasu uciąć sobie miłe chwile w towarzystwie Christine Davis i jej kolegów (do tych wniosków doszedłem już po przesłuchaniu albumu).
Komentarze oki : no trochę tak:)
DEMONEMOON : Cos mi smierdzi ironia ten akapit- Każdy numer z „Possession” ma...
Nie ma lepszego sposobu na powitanie nowego roku niż wydanie debiutanckiego materiału Alkerdeel „Morinde”. Po kilku udanych demach i epkach Belgowie wzięli się do pracy. Od czasu wydania „Luizig” brzmienie zespołu znacznie wyewoluowało. Nie znaczy to jednak, że zmieniło się wszystko, niektóre elementy będą się wydawały znajome – surowy sludge/doom doprawiony brudnym black metalem.
31 marca Southern Lord Records zaprezentuje szerokiej widowni trzeci album black metalowego Wolves In The Throne Room. Muzycy tej formacji znani z antagonistycznego podejścia do wszelkich dóbr cywilizacji nagrywali materiał na dwuścieżkowej taśmie w Seattle pod okiem Randalla Dunna i Mella Demmlera. Zarówno "Black Cascade" - gdyż tak został zatytułowany album, jak i mająca ukazać się na dniach EPka "Malevolent Grain" nagrywane były w identyczny sposób w celu osiągnięcia bardzo organicznego, naturalnego brzmienia. W nagraniach wziął udział nowy gitarzysta Will Lindsay, który do tej pory był był odpowiedzialny za bas podczas tras koncertowych.
Debiutancki krążek formacji, która niewątpię, że namiesza jeszcze na blackmetalowej scenie. Po wydaniu dwóch demówek, nikomu nieznany zespół o długiej nazwie Wolves In The Throne Room przypierdolił (gdyż inaczej tego nie nazwę) krążkiem, który moim zdaniem jest jednym z najlepszych w gatunku. Gdy dostaję krążek zawierający 4 utwory, a trwający blisko 60 minut (każdy utwór powyżej 10 minut), to jedynym moim skojarzeniem jest Opeth "Morningrise".
Całkiem niedawno przeglądałem jakiś portal poświęcony kapelom progresywnym i moją uwagę przykuła długa nazwa jaką było Wolves In The Throne Room. Muzykę zespołu opisano jako black-folk-avant-prog metal - bardzo ciekawa próba zaszufladkowania, więc zapoznaniesię z twórczością zespołu było kwestią czasu. Ciekawostką jest fakt, że muzycy w wywiadzie udzielonym dla Metal Maniacs mówili, że mieszkają razem w lesie i starają się kiultuwować "powrót do natury" - stąd bardzo rzadko zdarza się im koncertować. Teraz gdy udało mi się zdybyć obywa albumy formacji mogę zweryfikować jej jakość i unikalność.
Komentarze n : :lol: "podobna nisza muzyczna". tekst tygodnia. znam ludzi którzy...
Harlequin : ostatnio to bałem się Paths of Possession :lol: jak słuchałem to bałem...
Ignor : troche wiekszy nacisk tam jest na deth metal ale chyba sie nie boisz:D