Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

XIII Stoleti - Ztraceni V Karpatech

Dzięki płytom "Nosferatu" i "Werewolf", czeskie XIII Stoleti zyskało uznanie nie tylko wśród miłośników gotyckiego rocka, ale fanów rocka w ogóle. Okazuje się, że czeski język doskonale wpasowuje się w konwencję zimnych, monumentalnych, a zarazem prostych utworów. Do tej pory Czesi z płyty na płytę grali coraz bardziej majestatycznie - kto się jednak spodziewał tego po "Ztraceni V Karpatach" mógł się odrobinę rozczarować.
Już otwierający płytę "Vampires" nie pozostawia złudzeń, że kwartet uprościł nieco swoją muzykę. Prosty, szalenie energiczny riff, przebojowa melodia - do tej pory pojawiało się to sporadycznie w twórczości tej czeskiej formacji. Mroczne dźwięki, patetyczne wstawki ustąpiły tu miejsca rockowej, czasem wręcz punkowej bezpośredniości, sporej dawce przebojowości, momentami pewnej cukierkowatości - a mimo to nie traktuję tego jak zarzut. "Vici Zena" to kolejny nieskomplikowany kawałek oparty na prostym, pseudobarokowym motywie klawiszowym. Jest to utwór wolny, po raz wtóry udowadniający, że mamy do czynienia z nieco lżejszym graniem. Podobną tendencję utrzymuje "Vitr Z Karpat", który jest chyba jeszcze spokojniejszy od poprzedniego kawałka. Pewien dylemat pojawia się przy utworze "Candyman", który jest niemalże punkowy, praktycznie pozbawiony klimatu. Nie żeby gdzieś odgórnie było napisane, że XIII Stoleti musi ograniczać się do jednego gatunku, ale ten utwór kompletnie nie pasuje do tej płyty i mocno kontrastuje z całością. "Dom Kde Tanci Mrtvi" oczarowuje natomiast swoistym, narkotycznym klimatem - z pozoru ospały kawałek poraża wręcz swoim rytmem. "Testament" i "Elizabeth" to zdecydowanie najmocniejsze punkty płyty - z jednej strony podniosłe, nawiązujące do poprzednich dwóch płyt, z drugiej przemycające sporą dawkę melodii i pewną delikatność.

"Ztraceni V Karpatach" zaprezentował nieco bardziej melodyjne, by nie powiedzieć piosenkowe podejście do pisania utworów. W efekcie powstał chyba najbardziej chwytliwy album grupy, choć może nie tak mroczny jak poprzedniczki. Czy jest to płyta gorsza? Nie sądzę. Choć nadal uważam, że "Werewolf" jest najbardziej reprezentatywną płytą grupy, to dostaliśmy tutaj kawał naprawdę dobrej muzyki, do której chce się wracać.

Tracklista:

01. Vampires
02. Vlèí Zena
03. Vítr z Karpat
04. Candyman
05. Dùm Kde Tanèí Mrtví
06. Testament
07. Elizabeth

Wydawca: Happy Music (1998)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły