Trochę przeciągałem wyrażenie opinii o najnowszym wydawnictwie Voidhanger bo wiadomo, że co szybko i nagle to po diable, a tak poważnie to po przeczytaniu kilku recenzji w których piano z zachwytu na „Working Class Misanthropy” postanowiłem słuchać albumu tak długo, aż mi zbrzydnie. Słuchałem, słuchałem i słuchałem, a album jak mi się podobał przy pierwszym przesłuchaniu, tak samo podoba mi się w tej chwili kiedy z głośników wylewa się numer tytułowy.
Właściwie recenzja „Working Class Misanthropy” mogłaby ograniczyć się do dwóch słów: kwintesencja metalu. Od pierwszych dźwięków następujących po krótkim mówionym wstępie w „No Ground to Hold”, aż po ostatnie słowa w „Ilsa” Voidhanger atakuje nas czystym, energetycznym metalem, który niszczy słuchany w domowym zaciszu i z pewnością niszczyć będzie w wydaniu koncertowym. Wszystko dzięki temu, że materiał jest agresywny, a zarazem dość chwytliwy. Każdy numer jest potencjalnym hitem, ale nie mam wątpliwości, że największe wrażenie będzie robiło koncertowe wykonanie „Dni Szarańczy”. Będzie miazga.
Słychać na „Working Class Misanthropy”, że dla Warcrimera, Zyklona i Priesta nie miały przy pracy nad albumem znaczenia szufladki typu thrash, black czy death. Liczyło się jedynie to by muza w ostatecznym rozrachunku poniewierała. Efekt został osiągnięty.
Ocena: 10/10
Tracklist:
01. No Ground to Hold
02. Working Class Misanthropy
03. Dni Szarańczy
04. Scorpion
05. A Song for Lennon
06. Uniesienie
07. Days of Cathartic Solitude
08. Ilsa
Wydawca: Pagan Records (2013)
lord_setherial : Kopie dupsko od początku do końca i choć bym chciał się do czegoś...