W ostatnich 2-3 latach ewidentnie widać, że thrash ma się coraz lepiej - wystarczy wspomnieć udany powrót Testament, mocne krążki Exodus, wyśmienity debiut Violator, bardzo dobry "Endgame" Megadeth czy tegoroczne niespodzianki w postaci żywiołowego "Ironbound" w wykonaniu Overkill, czy wreszcie świetny powrót Heathen. Pośród całego tego galimatiasu jeden album zasługuje na szczególne wyróżnienie, a jest nim drugie wydawnictwo Vektor zatytułowane "Black Future", które - już to mogę na wstępie powiedzieć - stanowi zupełnie nową jakość w gatunku.
Patrząc na okładkę nowego płodu kwartetu z Arizony śmiało można domyślić się, że głównym źródłem inspiracji jest kanadyjski Voivod. Jeśli ktoś jednak spodziewa się naśladownictwa, to niech schowa uprzedzenia do butów, bo "Black Future" to muzyka wykraczająca daleko poza utarte schematy.Płyta przynosi 9 szalenie rozbudowanych utworów naładowanych potężną ilością technicznych fajerwerków. To co tu się wyprawia przekracza ludzkie pojęcie. Aż 1/3 kompozycji trwa ponad 10 minut, podczas gdy zaledwie dwa utwory trwają poniżej pięciu minut. A teraz wyobraźcie sobie, że przez blisko 70 minut macie do czynienia z karkołomnymi, granymi w zawrotnym tempie riffami, miażdżącymi solówkami w stylu najlepszych dokonań Megadeth, arcyciekawą pracą sekcji rytmicznej rodem z Atheist, kosmicznym klimatem Voivod i skrzekliwym wokalem mocno kojarzącym się ze Schmierem z Destruction.
Choć szkielet kompozycji opiera się na klasycznym thrash metalu właśnie gdzieś z pogranicza Destruction, Voivod i Exodus, to mamy tu do czynienia z muzycznym wizjonerstwem. Grupa odważnie wpina odrobinę melodyjnego grania, mogącego ździebko się kojarzyć z niemiecką szkołą power metalu, gdzie indziej serwuje iście techniczny łomot nie ustępujący w niczym dokonaniom Watchtower, gdzie indziej jeszcze jest nieco bardziej jazzująco, a gdyby spojrzeć na to kompleksowo - cały czas progresywnie.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że materiał jest skomponowany po mistrzowsku i nie znajdzie się na nim jakichkolwiek muzycznych zgrzytów czy niedociągnięć. Jedyna barierą są owe wspomniane wysokie, skrzekliwe wokalizy, ale nie wątpię, że wytrawny słuchacz szybko przekona się, że i one są atutem tej płyty. Choć z recenzji może wynikać, że Vektor zgapia wiele elementów od innych formacji, to śpieszę uprzedzić, że grupa posiada swój unikalny styl, który ciężko jest przyrównać do czegokolwiek innego.
"Black Future" jest ogromnym powiewem świeżości w thrash metalu. To już zupełnie nowa jakość i nowy wymiar grania. Ta płyta jest genialna, jest bezbłędna i zasługuje na miano klasyka, nawet jeśli ma on być niedoceniony. "Black Future" nie zjada cudzego ogona, nie powiela schematów, jest swoistym, umiejętnie przeprowadzonym eksperymentem eksplorującym rejony, które do tej pory dla przeciętnego thrashmetalowca były nieosiągalne. Zakupić i na półkę - oto jedna z najlepszych płyt ubiegłego roku, a może i dziesięciolecia.
Tracklista:
01. Black Future
02. Oblivion
03. Destroying the Cosmos
04. Forests of Legend
05. Hunger for Violence
06. Deoxyribonucleic Acid
07. Asteroid
08. Dark Nebula
09. Accelerating Universe
Wydawca: Heavy Artillery (2009)
Harlequin : Nie wytrzymały krótkiej próby czasu :) Nadal uważam, że to bardzo...
jedras666 : A tak niegdyś je wychwalałeś;p
Harlequin : Sprzedałem i Black Future i Outer Isolation i jakos nie cierpie z tego powodu. J...