Australia to dziwny kraj - tam wszystko jest inne - nawet przyroda. Dawno dawno temu, bo prawie 13 lat temu zespół o trudnej do wymówienia nazwie Vauxdvihl wydał swój jedeyny krążek, który odbiegał daleko od standardów progmetalu. Nie inspirował się on ani Dream Theater, ani Queensryche, ani Fates Warning ani Psychotic Waltz.
"To Dimension Logic" to album konceptualny, na którym nie tylko muzyka, ale i liryki budzą podziw. Niby tematy filozoficzne i egzystencjalne nie są niczym nowym, ale na tym wydawnictwie poruszają. Jeśli chodzi zaś o same dźwięki, to słuchając ich słuchacz po prostu odpływa. Przestrzeń to pierwsza rzecz jaka przychodzi na myśl. Choć zespół prezentuje bardzo dobry warsztat instrumentalny, to próżno szukać typowych łamańców czy też chwytliwych, przebojowych melodii. Zwraca uwagę pewna oszczędność - każdy instrument ma tutaj swoje miejsce i żaden z nich nie stanowi prominentnej roli. Nie usłyszymy zbyt wielu mięsistych riffów czy zagmatwanych struktur. Klawisze tworzą piękne, zimny krajobraz, na tle którego rozbrzmiewają piękne techniczne, aczkolwiek delikatne solówki. Zauważyć także można, że wokalista ma bardzo specyficzny głos - wysoki, delikatny, momentami brzmiący jak kobiecy, co wbrew pozorom brzmi fantastycznie. Nasuwają mi się pewne skojarzenia z Voivod i Sieges Even, ale bardziej chodzi mi tutaj o nastrój aniżeli o styl muzyczny - Vauxdvihl brzmi bowiem delikatnie, odrobinę futurystycznie, ale nie patetycznie. Chłód, zimno, mrok, dystans - to są odczucia jakie wywołuje ten krążek - a nie jest on ani smutny, ani wesoły. Wnioskuję, że jest to bardzo duże osiągnięcie, gdyż niewiele wydawnictw posiada taki atut.Aż dziw bierze, że "To Dimenison Logic" będąc albumem oryginalnym nie pozwolił zespołowi zaistnieć na rynku, ani zdobyć szerszego uznania. W gruncie rzeczy ciężko jest nawet zdobyć ten krążek z jakichkolwiek źródeł - a szkoda, bo to niewątpliwie jedno z ciekawszych wydawnictw poprzedniej dekady.
Wydawca: Advent Records (1994)