Już od ładnych paru lat panuje moda na powstawanie tzw. supergrup, które zazwyczaj pałają się progmetalem. Niestety, coraz więcej z nich jest odgrzewanym kotletem i pomimo biegłości instrumentalnej nie wnosi kompletnie nic do gatunku. Twisted Into Form niewątpliwie można nazwać supergrupą, jako że w składzie zespołu udzielają się byli muzycy Spiral Architect - wokalista Leif Knashaug oraz gitarzysta Kai Gornitzka, perkusista Extol David Husvik oraz nieznany basista Erik Aadland.
Choć sama nazwa zespołu może sugerować, że zespół gra thrash metal (w latach 90tych działała thrashmetalowa kapela Forbidden, która nagrała album "Twisted Into Form"), to jednak nie liczy się przecież nazwa, a to czym muzycy się inspirują - a jako że większość, czyli dokładnie połowa, grała w Spiral Architect, toteż muzyka na "Then Comes ..." jest zbliżona właśnie do twórczości swoich norweskich rodaków.Stawić jednak czoła Spiral Architect to monstrualne wyzwanie. Pomimo tego, że Norwegom zarzucało się, że kopiują Watchtower i Psychotic Waltz, to z perspektywy czasu "A Sceptic's Universe" stało się klasykiem, a dla mnie po prostu zdmuchuje Watchtower i PW niczym kurz z półki. Słuchając więc "Then Comes ..." miałem ogromne oczekiwania, choć głęboko wątpiłem, że Twisted Into Form gra na podobnym poziomie. Co więcej - w roli producenta płyty wystapił Neil Kernon - ta sama osoba, która produkowała album Spiral Architect.
Wydaje mi się, że chyba moje przypuszczenia były bardzo słuszne. Debiut Twisted Into Form to świetny technicznie zespół, który garściami czerpie z dokonań Spiral Architect. Mamy tutaj niemalże identyczne podziały rytmiczne, podobny nastrój, podobne aranżacje. Rzekłbym nawet, że grają lepsze solówki niż te na "A Sceptic's Universe".
Niestety, utworom brakuje bogactwa, głębi, czegoś, co czyniłoby je niezwykłymi. Brakuje tutaj świeżości, polotu, czegoś co wyróżniłoby poszczególne utwory. W przypadku Spiral Architect każdy utwór ma swoją duszę, pod każdym numerem leżał konkretny pomysł, tutaj niestety tego nie ma. Nawet wokal Knashauga - wyższy i mniej głeboki niż Hagelanda.
Komuś może się wydać dziwne, że za punkt odniesienia wziąłem dokonanie Spiral Architect, ale niestety, oprócz fenomenalnego wykonania, to Twisted Into Form wypada przy Spiral Architect jak wychudzony żebrak. Nie chcę powiedzieć, że Twisted Into Form jest słabe czy też złe - jest to kawał naprawdę bardzo dobrej muzy, co prawda bardzo wtórnej, ale bardzo dobrej. W końcu takie płyty jhak "A Sceptic Universe" Spirali nagrywa się raz w życiu - to jak dotyk Boga! Tutaj mamy co najwyżej ładną homilię.
Wydawca: Sensory Records (2006)