„Awatar” to płyta, która wyszła dziewięć lat po poprzedniej produkcji Turbo „One Way”. W tym okresie zespół przez pewien czas nie istniał, a składy zmieniały się dynamicznie. Ostatecznie Wojciechowi Hoffmanowi udało się skompletować klasyczne zestawienie z Grzegorzem Kupczykiem i Boguszem Rutkiewiczem, a na perkusji zagrał Mariusz Bobkowski. Po latach Turbo wróciło na scenę.
Po takiej przerwie nazbierało się materiału i nie powinno dziwić, że jest tu trzynaście utworów, choć aż trzy z nich to są covery. „Awatar” został wydany w dwóch wersjach językowych. Ja mam tą angielską i na jej podstawie piszę recenzję. Na obu jednak muzyka jest ta sama i jest jej najbliżej do thrashu, choć ma on takie heavy metalowe zabarwienie. Muszę jednak stwierdzić, że nie jest to zbyt urzekająca płyta i na mnie nie robi większego wrażenia.
Zacznę może od tego, że brakuje tu przebojów. Wokalizy są mało porywające, a niektóre refreny, jak w „Army” czy „Spectre In The Opera”, wręcz słabe. Najlepiej pod tym względem wypada „The Limit”, potem „Awatar”, ale takich fajniejszych, wpadających w ucho, fragmentów jest tu jak na lekarstwo. Większość przemija po prostu poprawnie, lecz bez dreszczyka emocji.
Podobnie jest z muzyką. Właściwie ciężko się do czegoś przyczepić. Panowie grają metal i wychodzi on dobrze. Dźwięki są składne, riffy mocne, perkusja na swoim miejscu, ale to wszystko. Jakoś nie mogę się w to odpowiednio wkręcić. Ciekawszym numerem jest na pewno „Embryo”. Jest najmocniejszy i ma sporo wariacji instrumentalnych. Tak więc plusy na pewno są.
Po nim następuje „Deceit”, który w spisie treści jest pomylony z jedenastym „Fright”. Również mocna pozycja, kończąca podstawową część albumu. Później mamy jeszcze dwa covery Deep Purple, jeden Black Sabbath oraz balladę „Fright”, która, w połączeniu z „When A Blind Man Cries” Purpli, tworzy taką część sentymentalną. Trzeba przyznać, że te przeróbki są dobrze zrobione i oddają ducha oryginałów. Szczególnie w „Neon Knights” momentami dosłownie mam wrażenie, że to śpiewa Dio. Niestety słychać też różnicę w poziomie takiego kawałka z produkcją własną.
Mimo pewnego narzekania, na które sobie pozwoliłem, nie mogę nie stwierdzić, że „Awatar” jest dobrą płytą. Wciąż jednak mi się wydaje, że nie ma do końca rozwiniętych skrzydeł, że można by ją jeszcze podrasować. A może to tylko mi się tak wydaje?
Tracklista:
01. Army
02. Spectre In The Opera
03. Dream
04. The Limit
05. LSD
06. Catatonia
07. Awatar
08. Embryo
09. Deceit
10. Burn (Deep Purple cover)
11. Fright
12. When A Blind Man Cries (Deep Purple cover)
13. Neon Knights (Black Sabbath cover)
Wydawca: Metal Mind Productions (2001)
Ocena szkolna: 4
Bogdan : Turbo gralo juz wszysko hard heavy thrash czekam az nagraja plyte w stylu dis...