Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Tuff Enuff - Sugar, Death And 222 Imperial Bitches

Tuff Enuff, Sugar Death And 222 Imperial Bitches, Łukasz Jeleniewski, thrash metal, hardcore, Frontside, Louis Armstrong, rock and roll

Po wielu, wielu latach powrócił Tuff Enuff i to z wielkim hukiem. Ich najnowszy album „Sugar, Death And 222 Imperial Bitches” ma naprawdę niezłe pierdolnięcie. Zanim jednak pokuszę się o jego krótką charakterystykę chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że zespół reaktywował się w niemal tym samym składzie, który tworzył go w latach dziewięćdziesiątych. Nową postacią jest tu tylko perkusista Łukasz Jeleniewski.

Od samego początku muzyka daje porządnego kopa i atakuje ostrą rockandrollową jazdą. Dzwonek do drzwi i wjeżdżamy: „R U tuff, tuff enuff?”. Jest energicznie, żywiołowo i z dużą mocą. Tuff Enuff porusza się po gruntach położonych pomiędzy thrash metalem, a hardcorem, choć bliżej mu raczej do tego drugiego. Czego jak czego, ale hardcorowego przytupu tej płycie z pewnością nie brakuje.

Pomiędzy utworami anglojęzycznymi znalazło się miejsce i na kilka kompozycji po polsku. Jedne i drugie sprawdzają się znakomicie, a za największy przebój na tym albumie uznałbym chyba akurat „Suicide Girl”, który ma kwestie w obu językach. Nie znaczy to wcale, że jest jeden hicior i reszta. Co najmniej kilka innych pozycji jest bardzo wpadających w ucho, a całość po prostu nie ma słabszych momentów.

Trochę innym kawałkiem jest „Kto Błaznem, A Kto Królem Jest?”. Jest wolniejszy i bardziej rozciągnięty, ale ciężki, melodyjny i z dobrymi gitarami, więc nie zaniża średniej. Jak to bywa w przypadku takich walcowatych zwolnień jest najdłuższy z całej stawki, ale w dalszym ciągu jest to poniżej czterech minut. Tutaj nie ma miejsca na ociąganie się. Strzał za strzałem i lecimy dalej. Nawet przerwy między utworami są skrócone do minimum.

Również wyróżniający się jest moim zdaniem, kończący wszystko „Wróć Do Korzeni”. Zwłaszcza pod względem wokali przypomina mi Frontside. Zanim jednak następuje zakończenie mamy jeszcze „What A Wonderful World” Louisa Armstronga. To jest akurat akcent, który mi nie wydaje się udany, szczególnie wokalnie. Numer jest zrobiony po swojemu i zupełnie inaczej, jednak nie da się uciec od skojarzeń z  mistrzowskim oryginalnym wykonaniem, przy którym ten śpiew wypada bardzo blado. W niczym jednak nie umniejsza to wartości nowego dzieła Tuff Enuff. Powrót ze wszech miar udany i nie mam wątpliwości, że ten materiał świetnie sprawdza się na koncertach.

Tracklista:

01. R U Tuff?
02. Suicidal Girl
03. United
04. Jedna Myśl
05. Pig Head
06. Kto Błaznem A Kto Królem Jest?
07. New Paradise
08. Sunday Morning
09. I’m Your Conscience
10. What A Wonderful World
11. Wróć Do Korzeni

Wydawca: Fonografika (2014)

Ocena szklona: 4+

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły