Otoczona marzeniami
Oglądam te najpiękniejsze
Stojąc przed drogą
Do samobójstwa
Budzi się we mnie jedna odpowiedź
Dziewiczy teren
Żadna stopa
Nie postanęła na ziemi tej
A ja mogę spróbować owej rozkoszy
Spragniona cierpienia
Sama pluję na szczęście
I do życia zbudzić
Najśmielsze fantazje
Te chore mające zniszczyć
Prawdziwą czystość
Oblane we krwi
Budzące się wtedy
I te których najbardziej potrzebuję
Lśnią w nocy
Oddają sok na łonie dnia
I krzyczą by złapać je
W odpowiedniej chwili
Lecz trzy bramy fantazji
Otwarte są tylko wtedy
Gdy zaczynam płakać:
Choroba umysłu
Samobójstwo piękne
I nieskalane powietrze
Kocham tonąc w myślach
Odkrywać cudowne rzeczy
Unosić się w przestrzeni
Wypełniona wirusem
Który niedługo eksploduje
Lecz kto uroni po mnie łzy?
Nikt!
A może samobójcze myśli
Które otrą ślinę o
Moje życie
Lecz i to piękne stworzenie jest
Bez niego niedokonałabym
Wielu rozsądnych decyzji
Które pozwoliły przetrwać do dziś
Dzięki myślom tym
Nauczyłam się żyć
Wybrałam zawiłą
Bogatą w zagadki drogę
Kiedy mogłam
Łatwiej dotknąć góry lodowej
Teraz podążam ścieżkami labiryntu i
Znów modlę się by na drodze mej
Spotkać myśli
Schlapane krwią
Ale spotkałam powietrze
Zaklęte w szum jesiennego wiatru
Który tuli me zmęczone ciało
Szybuje w rozkoszy wyśmienitej
Oddana całym sercem
Na chwile minione
One pozwolą mi w zamian
Zapłakać dla nich
Bo nigdy nie będzie mi dane
Spojrzeć raz jeszcze w oczy
Przeszłości która rodzi przyszłość
Dalszego rozmyślania
Oglądam te najpiękniejsze
Stojąc przed drogą
Do samobójstwa
Budzi się we mnie jedna odpowiedź
Dziewiczy teren
Żadna stopa
Nie postanęła na ziemi tej
A ja mogę spróbować owej rozkoszy
Spragniona cierpienia
Sama pluję na szczęście
I do życia zbudzić
Najśmielsze fantazje
Te chore mające zniszczyć
Prawdziwą czystość
Oblane we krwi
Budzące się wtedy
I te których najbardziej potrzebuję
Lśnią w nocy
Oddają sok na łonie dnia
I krzyczą by złapać je
W odpowiedniej chwili
Lecz trzy bramy fantazji
Otwarte są tylko wtedy
Gdy zaczynam płakać:
Choroba umysłu
Samobójstwo piękne
I nieskalane powietrze
Kocham tonąc w myślach
Odkrywać cudowne rzeczy
Unosić się w przestrzeni
Wypełniona wirusem
Który niedługo eksploduje
Lecz kto uroni po mnie łzy?
Nikt!
A może samobójcze myśli
Które otrą ślinę o
Moje życie
Lecz i to piękne stworzenie jest
Bez niego niedokonałabym
Wielu rozsądnych decyzji
Które pozwoliły przetrwać do dziś
Dzięki myślom tym
Nauczyłam się żyć
Wybrałam zawiłą
Bogatą w zagadki drogę
Kiedy mogłam
Łatwiej dotknąć góry lodowej
Teraz podążam ścieżkami labiryntu i
Znów modlę się by na drodze mej
Spotkać myśli
Schlapane krwią
Ale spotkałam powietrze
Zaklęte w szum jesiennego wiatru
Który tuli me zmęczone ciało
Szybuje w rozkoszy wyśmienitej
Oddana całym sercem
Na chwile minione
One pozwolą mi w zamian
Zapłakać dla nich
Bo nigdy nie będzie mi dane
Spojrzeć raz jeszcze w oczy
Przeszłości która rodzi przyszłość
Dalszego rozmyślania