Mało, a nawet bardzo mało mamy dobrych rockowych płyt ostatnio. Tym bardziej ucieszyłem się gdy wpadło mi w ręce wydawnictwo spod ręki Glena Tiptona, którego metalowej braci przedstawiać nie trzeba. Tipton zaprosił do współpracy basistę Johna Entwhistle'a (The Who) i
Cozy Powella (m.in Black Sabbath). Powstał album, ale wytwórnia stwierdziła, że będzie
lepiej jeśli Glenn zaprosi innych muzyków i nagra coś zupełnie innego.
Tak się stało i wydano solowy krążek tegoż gitarzysty "Baptizm Of
Fire", który nie odniósł jakiego oszałamiającego sukcesu. Materiał z poprzedniej sesji zatytułowany "Edge Of The World" został wydany dopiero w 2006 roku nakładem Warner Music.
Z wielkimi obawami, ale i z nadzieją podchodziłem do przesłuchania tej płyty. Okazało się, że żądni z Warnera mogli popełnić bardzo duży błąd, gdyby ten album nie ujrzał światła dziennego. Otrzymujemy tu muzykę, która w moim odczuciu spodoba się zarówno fanom Judas Priest jak i osobom lubiących klasyczne heavy czy hard rock. Słuchając tej płyty można się cofnąć o jakieś 10 czy 15 lat wstecz.Panowie stworzyli fantastyczny album, wręcz czuje się chemię panującą miedzy tymi wspaniałymi muzykami. Czysta rockowa poezja. Dobrze wiemy, że Tipton nie był drugim Halfordem, ale jego wokalu słucha się całkiem przyjemnie (śpiewa tu i ówdzie). Kawałki na "Edge Of The World" są bardzo melodyjne, można wyłapać lekkie "judasowanie", choć i są momenty lajcikowe jak ballada "Searching", która znajduje się blisko "Nothing Else Matters" Metallicy.
Co by nie było jest to świetny krążek - dobra rockowa robota. Wielka szkoda, że ta pozycja jest tak mało znana wśród rockowo/metalowej publiczności. Teraz owszem, pieje z zachwytu, jednakże nie wszystko może się podobać od razu. Przede wszystkim nie od razu wchodzi charakterystyczne brzmienie gitary Tiptona, pozbawione wsparcia Downinga, oraz wokal Johna Entwhistle'a - miejscami śpiewa on jakby od niechcenia, mimowolnie, a może naturalnie naśladując niskie rejestry Halforda. Dopiero po kilku przesłuchaniach załapałem. Tym bardziej jestem zadowolony, że nie poddałem się tuż po pierwszym przesłuchaniu i udało mi się dotrzeć do tej płyty. Polecam.
Wielka szkoda, że tych trzech panów nigdy nie zobaczymy razem na scenie, i pomyśleć do tego, że mogło powstać jeszcze kilka tak dobrych płyt...
Ocena: 8,5/10
Tracklista:
01. Unknown Soldier
02. Friendly Fire
03. The Holy Man
04. Never Say Die
05. Resolution
06. Searching
07. Give Blood
08. Crime Of Passion
09. Walls Cave In
10. Edge Of The World
11. Stronger Than The Drug
Wydawca: Warner Music (2006)