Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Tiamat - Clouds

Tiamat, death metal, Clouds, Johan Edlund

Płytą „Clouds” Tiamat wkroczył w nową erę, jednocześnie pozostając jeszcze w starej. Wprawdzie nie odważyłbym się nazwać tej muzyki death metalem, ale jest tu sporo ciężkiego grania. Górę bierze już jednak atmosfera. Mieszanka, która z tego wyniknęła zauroczyła mnóstwo fanów na całym świecie, w tym moje nastoletnie wówczas jestestwo.

Niepodważalnym szlagierem z tej płyty jest otwierający ją „In A Dream”. Utwór prosty, ale porywający, jeden z największych hitów mojej wczesnej młodości. Tłukliśmy go na wszystkich domówkach, a nawet na klasowych dyskotekach. Stawaliśmy w kółku, machaliśmy głowami i krzyczeliśmy „In a dream”. Ten numer pod koniec nieźle przyspiesza i serwuje świetną solówkę. Robi się naprawdę niezła jazda i strasznie frustrujące było dla mnie w późniejszych czasach, jak na koncertach, gdy już w ogóle cofnęli się tak daleko, ta końcowa część była pomijana. Zresztą ta płyta charakteryzuje się znakomitymi solówkami, nie tylko w tym numerze.

Dalej przez cały czas jest ciekawie. W sumie jest osiem kawałków i każdy ma swoją własną duszę, każdy jest na swój sposób uduchowiony. Ciężkie i wolne gitary są wzbogacone solidną dawką klawiszy i gitar akustycznych. W ogóle ta płyta jest bardzo klawiszowa i keyboard jest tu niezwykle istotnym elementem. Tworzy cały magiczny świat. Nie przeszkadza to jednak, żeby przyspieszać i przywalić mocniej, także na perkusji. Tak jest w drugim najbardziej przebojowym „Sleeping Beauty” oraz „Forever Burning Flames”.

Wokal jest zmienny. Czasem wręcz aż taki chamski, niby nie w tym klimacie co muzyka, a jednak pasujący do niej. Gdzie indziej Johan wręcz deklamuje, jakby mówił jakiś wiersz, nieraz zbliża się to aż do szeptu. I teksty są fajne, takie filozoficzne. Wokalizy są tu bardzo charakterystyczne, dużo jest takich wyjątkowych, dobrze zapamiętywanych fragmentów. Właściwie to we wszystkich utworach. W „The Scapegoat” jest wypowiedziane szeptem: „…Then I turn to you and say” i wykrzyczane “I worship Lucifer”. Powtarza się to jeszcze dwa razy, tylko zamiast Lucifer jest Satan i the devil. Do tego super riff, zawsze bardzo to lubiłem.

Świetny jest też ostatni „Undressed”. Całe to chóralne „I opened a door to another world. I opened a door to the entirety” jest total, a potem te słowa są zobrazowane muzycznie. Słychać pikanie, które przeradza się w ciągły sygnał, człowiek umiera i otwierają się klawiszowe niebiańskie wrota. Niesamowite zakończenie wyjątkowej płyty.

Tracklista:

1. In A Dream
2. Clouds
3. Smell Of Incense
4. A Caress Of Stars
5. The Sleeping Beauty
6. Forever Burning Flame
7. The Scapegoat
8. Undressed

Wydawca: Century Media (1992)

Ocena szkolna: 6

Komentarze
zsamot : I jak tu paroma zdankami podsumować płytę- monument klimatycznego m...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły