Twórczosć Dream Theater cenię głównie ze względu na albumy "Images And Words" i "Awake". Niestety od dobrych kilku lat przestałem się łudzić, że usłyszę w wykonaniu tych panów album, który rozłoży mnie na łopatki. Zważywszy jednak na fakt, że poprzedni album grupy "Systematic Chaos" podobał mi się, liczyłem, że najnowsza propozycja kwintetu bedzie na co najmniej tym samym poziomie. Chyba jednak zbyt dużego apetytu sobie narobiłem, gdyż po odsłuchaniu "Black Clouds & Silver Linings" pozostał nie tylko niedosyt, ale i niesmak.
Okładka nie zapowiada złych wrażeń - promyk światła przebijający do mrocznego świata mógłby sugerować, że muzycy Dream Theater odnaleźli nową jakość dla swoich dźwięków. Grupa zaczyna jednak z grubej rury - utwór "A Nightmare To Remember" wywołuje bardzo skrajne odczucia. Mrok emanujący z okładki znalazł odzwierciedlenie w dźwiękach - ten numer jest mroczny, zagrany ze sporą rezerwą, ale w z drugiej strony przemycający sporo nowinek. Nie przypominam bowiem sobie, aby w twórczości zespołu przewijały się grindowe blasty czy rapowany wokal. Mało tego - partie wokalne pojawiająca się po około 5:30 minuty naprawdę robi wrażenie - takiego Dream Theater nie słyszałem od czasu "Train Of Thought". Zwraca uwagę oszczędna gra Rudessa i intrygujące solo Petrucciego. Wszystko byłoby świetnie, gdyby ten numer miał ręce i nogi, a niestety bardziej przypomina on zlepek luźnych pomysłów.Wspomniany zgrzyt znajduje potwierdzenie w kolejnych utworach. Promujący płytę "A Rite Of Passage" to rozwleczony, ckliwy gniot ze świetną solówką. Moje skojarzenia pobiegły w tym momencie do moim zdaniem bardzo słabej płyty "Six Degrees Of Inner Turbulence". Jeszcze bardziej ckliwy i cukierkowaty "Wither" dobitnie udowadnia, że formacja nie ma pomysłu na dobre melodie i na dobre utwory. Po raz wtóry słuchacz odnosi wrażenie, że powielane są pomysły, eksplorowane przez Dream Theater od kilku lat.
Utworowi "The Shattered Fortress" należy poświęcić trochę więcej uwagi. Jest to bowiem piąta i podobno ostatnia część suity o wychodzeniu z alkoholizmu. Mając w pamięci utwory "Glass Prison" (z "Six Degress Of Inner Turbulence"), "This Dying Soul (z "Train Of Thought), "The Root Of Evil" (z "Octavarium") oraz "Repentance" (z "Systematic Chaos") stwierdzam, że zwieńczenie jest niczym innym jak zgrabnym zlepkiem motywów z wymienionych kompozycji. Już kiedyś grupa zastosowała podobny zabieg rozwijając na płycie "Scenes From A Memory" motywy z utworu "Metropolis pt.1" (z albumu "Images And Words"). Tym razem jednak, zamiast pięknej podróży słuchacz obcuje z rzemieślniczą składanką, która nie ma w sobie ani odrobiny świeżości i dramaturgii.
Na zakończenie płyty dostajemy dwa długaśne utwory - "The Best Of Times" oraz "The Count Of Tuscany". Pierwszy z nich to blisko 14 minut jałowego pitolenia, tu i ówdzie poprzeplatanego metalowymi riffami, które nieczego sensownego nie wprowadzają. Drugi z wymienionych utworów stoi na niewiele wyższym poziomie, bo choć świetnie zagrany, to zupełnie bezbarwny i bezpomysłowy.
Dream Theater coraz bardziej zapędza się w kozi róg ze swoimi pomysłami, a w zasadzie ich brakiem. Z jednej strony muzycy wprowadzają coraz więcej elementów muzyki stricte metalowej, z drugiej zaś chcą tworzyć melodie dla mas. Zatrważające jest jednak to, że Ci utalentowani muzycy są coraz słabszymi kompozytorami, gdyż "Black Clouds & Silver Linings" to chyba najbardziej bezbarwny album grupy, najsłabsze jej dokonanie obok wspomnianego "Six Degress Of Inner Turbulence". Wydłużanie kawałków na siłę jest karygodne. Flaki z olejem - to stwierdzenie powinno posłużyć za reklamę tego wydawnictwa. Jestem zdecydowanie na nie.
Tracklista:
01. A Nightmare to Remember
02. A Rite of Passage
03. Wither
04. The Shattered Fortress
05. The Best of Times
06. The Count of Tuscany
Wydawca: Roadrunner Records (2009)