Da się zauważyć pewną tendencję, że młode zespoły zazwyczaj z płyty na płytę grają coraz ciężej, by w pewnym momencie dokonać zwrotu w stronę lżejszego grania. "Aegis" był właśnie kolejnym krokiem w stronę łagodności. Theatre Of Tragedy powróciło z płytą, na którą składa się dziewięć kobiet, a właściwie dziewięć utworów, których tytuły są damskimi imionami.
Tym razem formacja prawie całkiem odeszła od growlingów (pojawia się on
w utworze "Venus"), choć nadal mamy do czynienia z damsko-męskim duetem
wokalnym. Zespół coraz bardziej odchodzi od mrocznego i depresyjnego
grania. Choć "Aegis" w dalszym ciągu jest gothic metalem, to coraz
więcej w tej muzyce ciepła i cukierkowatości. Potraktowałbym jednak to
stwierdzenie jako atut Norwegów - ciepłe, stonowane, usypiające melodie
wywołują u słuchacza pewien nostalgiczny nastrój, ale zauważyłem coś
czego nie widziałem w żadnym innym zespole. Pomiędzy "Aegis" a
słuchaczem tworzy się pewien dystans, ta muzyka nie wdziera się w umysł
słuchacza, a raczej tańczy mu przed oczami. Dzieki temu słuchacz ma
świadomość tego czego słucha, przeżywa muzykę, ale nie wywołuje ona u
niego stanów depresyjnych lub sennych, które często zachęcają do
wciśnięcia "stop". Uważam, że jest to bardzo pozytywne posunięcie, aczkolwiek
sądzę, że jednak wyszło ono przypadkowo.Pewna pozytywna nuta emanująca z "Aegis" sprawia, że pomimo cukierkowatości album staje się najbardziej dopracowanym dziełem Norwegów. Oczywiście miłośnicy starszych dokonań mogą kręcić nosem na złagodzenie stylistyki, ale nie da się zaprzeczyć, że jest to płyta dopracowana, przemyślana i nie narzucająca się ze swoją zawartością.
Tracklista:
01. Cassandra
02. Lorelei
03. Angélique
04. Aoede
05. Siren
06. Venus
07. Poppaea
08. Bacchante
Wydawca: Massacre Records (1998)