Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Symbyosis - Crisis

Nie lubię nowoczesnego francuskiego death metalu - wszystkie kapele brzmią dla mnie identycznie. Dlatego, gdy kolega polecił mi debiutancki album francuskiego, deathmetalowego Symbyosis pomyślałem, że będę miał do czynienia z kolejnym tworem na miarę Gorod, Pitbulls In The Nursery czy Korum. W końcu jednak, jako że jestem deathmetalożerny skusiłem się i bardzo szybko puknąłem sie w pierś żałując za mój durny upór.
"Crisis" to album długi - 13 kawałków i zdrowo ponad 50 minut muzyki. Francuzi zaoferowali jednak o wiele więcej niż typowy techniczny death metal w stylu wspomnianych formacji. Już drugi utwór (pierwszy to intro) daje słuchaczowi do zrozumienia, że będzie miał do czynienia z bardzo progresywnym graniem.

Pierwsze co uderza to ogromna ilość klawiszy kojarząca się z dokonaniami Nocturnus. Niech nikt się nie spodziewa cukierkowatych melodii w skandynawskim stylu. Symbyosis oferuje bardzo progresywne granie. Klawisze choć są tu bardzo ważnym elementem, to stanowią jedynie jeden z wielu składników tej niebanalnej muzyki.

Szalenie intrygujące jest natomiast deathmetalowe oblicze grupy. Symbyosis nie gra nadzwyczaj ciężko, ale raz po raz za zasłona klawiszowego plumkania kryje się bardzo szybkie i bardzo wściekłe granie. Zdecydowanie wyróżniają sie tu gitary, które czarują precyzją i swobodą z jaką przechodzą od zgrabnych melodii po brutalne szycie. Bas jest trochę schowany w miksie, a zamiast perkusisty mamy automat. W żaden sposób nie rzutuje to na jakość muzyki, choć nie ukrywam, że obecność prawdziwego perkusisty mogłaby jeszcze bardziej urozmaicić te dźwięki.

A teraz rzecz najważniejsza - Symbyosis posiada swój niepowtarzalny styl. To, że poprzez obecność klawiorów mam skojarzenia z Nocturnus o niczym jeszcze nie świadczy. Francuzi bardzo zgrabnie łączą progresywną subtelność i melodykę z technicznym death metalem. Owszem, tu i ówdzie zaleci skandynawską nutą, ale sporadycznie. Co lepsze - pod każdym kawałkiem leży jakiś konkretny pomysł, jakiś motyw, który zapada w pamięć. Jedyna barierą jak dla mnie są trochę monotonne wokalizy w stylu Jeffa Walkera (Carcass).

"Crisis" to bardzo dobry album, który na pewno zasługuje na to, aby być dostrzeżonym. Szkoda, że w 9 lat od jego premiery mało kto o nim pamięta, nie mówiąc już nic o tym, kto go słyszał. Szkoda, bo to chyba jeden z najciekawszych albumów deathmetalowych ostatniego dziesięciolecia, świetnie łamiący konwencje deathmetalowe, a zarazem bardzo konwencjonalny w elementarnych aspektach. Warto poszperać w lamusie za tym krążkiem.

Tracklista:

01. Opening Act
02. To Decant Souls
03. Quest Of The Dolphin
04. Ephemeral Life Conductor
05. Self Mutation
06. Kahi Palyn
07. Acrid Nebula
08. Triton (The Light Guide)
09. The Obscure Periplus Of Thanos
10. Der Waltz Von Gehangen
11. The Epileptic Modern Artistic Non-Believer
12. Little Princess
13. Synthesis

Wydawca: Listenable Records (2000)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły