To był jeden z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie krążków ubiegłego roku. Debiutancki "Cabinet" ukazywał bowiem nową jakość technicznego deathmetalu, polegającą na maksymalnym skomplikowaniu partii instrumentalnych kosztem jakości utworów. Zgodnie z zapowiedziami muzyków spodziewałem się, że "Noctambulant" rozniesie konkurencję w pył.
Wyszło jednak na to, że ryczący tygrys okazał się co najwyżej dachowcem. Fakt, że partie instrumentalne zostały jeszcze bardziej pokomplikowane nie ratuje tego albumu przez jego nudą, monotonią i kompletnym brakiem świeżości. Od pierwszych taktów "Lash By Lash" wyczuwa się brak ognia, werwy i czadu. Muzycy grają tak, jakby mieli po prostu odegrać swoje partie. Czerpanie inspiracji i bazowanie na stylu Cannibal Corpse i Suffocation tylko potęguje to wrażenie, z tą różnicą, że Amerykanie mają więcej życia w swojej muzyce od Szwedów.Kolejnym problemem jest brzmienie - jest za dobre. Partia basu jest schowana, całość brzmi bardzo sterylnie, dosyć mięsiście przez co ciężko jest przebrnąć przez skondensowaną gęstwinę dźwięków. Nic więc dziwnego, że szybko słuchacz czuje się zmęczony. Najgorszy jest jednak fakt, że zespół muzycznie nie prezentuje niczego nowego.
"Noctambulant" poza fenomenalnym wykonaniem nie oferuje niczego ciekawego i nowego. Utwierdza mnie to tylko w przekonaniu, że Psycroptic i Necrophagist są poza zasięgiem na scenie newschoolowego deathmetalu. Jak dla mnie jest to rozczarowanie roku.
Wydawca: Neurotic Records (2006)