"Schizophrenia" była albumem, którym, pozwolił Sepulturze zostać zauważonym. Death metal stawiał swoje pierwsze kroki, toteż jasnym było, że Sepultura musi iść za ciosem, gdyż taki moloch jak Roadrunner też niewątpliwie miał wymagania wobec grupy.
"Beneath The Remains" ukazuje zespół dojrzalszy i bardziej skrystalizowany. Tym razem nie możemy mówić o niechlujstwie wykonawczym jakie towarzyszyło "Schizophrenii". Płyta została okraszona dobrym brzmieniem, a i sam zespół postarał się, aby poziom utworów był wyższy niż na poprzedniczce. Pomimo tego, że Sepultura gra wyraźnie death metal, w niektórych utworach można odnależć schematy thrashmetalowe, przez to Sepultura wydaje się być bardziej dynamiczna i chwytliwa. Tutaj też leży zarazem siła i bolączka tego zespołu. Sepultura stała się bowiem chyba najbardziej rozpoznawanym, chwytliwym i czadowym zespołem w tym gatunku. Problem jest jednak taki, czy poza tym czymś zespół ma coś więcej do zaoferowania - muzyka Sepultury nie jest bowiem tak ambitna jak Morbid Angel, tak techniczna jak Death, dzika i nieokiełznana jak Obituary. Sepultura w pewien sposób gra więc mainstreamowy death metal pod publikę. Nie chciałbym, aby to zabrzmiało jak poważny zarzut, ale takie ówczesne oblicze zespołu powoduje, że z perspektywy czasu "Beneath The Remains" jest albumem przeciętnym, zaledwie poprawnym, który w porównaniu z obecnie grającymi kapelami deathmetalowymi różnego kalibru, wypada dosyć blado. Nie dziwi mnie fakt, że album stał się klasykiem, gdyż wtedy niewątpliwie muzyka zespołu musiała robić wrażenie i stała się jakimś punktem wyjścia dla innych kapel. Niemniej jednak jest to jeden z lepszych krążków formacji, chyba najmniej kontrowersyjny i najbardziej spójny. Moim zdaniem to jednak trochę za mało dla wymagającego słuchacza.
Wydawca: Roadrunner Records (1989)