Przemierzam pola szarością śniegu pokryte.
Ścieżka moja – i nie tylko moja –
Prosto przed siebie idąca,
Zdobiona opadłymi płatkami róż dzikich –
Krwiste ich kwiaty upadłe u stóp moich.
Ścieżką tą podążam w zadumie,
Myślom mym wiatr nie odpowie,
Tylko cisza przepełnia pustkowie.
Dalej zmierzam ścieżką tą w myślach zanurzony.
Mrok nocy zapada – Tylko chmur zasłona na nieboskłonie,
Ani Gwiazdy ani Księżyc nie spoglądają na mnie –
Nie darzą blaskiem swoim duszy i serca mojego,
W podróży mej samotnym jestem wędrowcem.
Kroczę ścieżką szarością smutku osnutą.
Czuję obecność Dusz śpiących – Pod ziemią spoczęli oni.
Zamknięte ich oczy śpiące – Zamknięte na wieczność.
Czy polegli w drodze i droga ich grobem?
Czy mnie podobny los pisany?
Dusze skute lodem snu wiecznego.
Więzienie czy dom ich w ziemi mroźnej?
Dusze w mroźnej ziemi śpiące.
Czy sen ich wiecznym będzie czy też kiedyś się zbudzą?
Kroczę ścieżką w ciszy zamarłej.
Pod mymi stopami Dusze śpiące snem mroźnym.
Czy los ten mi pisany?…