O tym, że scena rocka progresywnego w naszym kraju ma się całkiem nieźle, żadnego melomana tego gatunku raczej nie trzeba przekonywać. Wraz z wydaniem, co należałoby zaznaczyć: własnym sumptem, debiutanckiego albumu "Spectrum Of The Green Morning" na scenę polskiego prog/artrocka dzielnie wkracza Retrospective. No może jeszcze nie wkroczył zupełnie, bo to dopiero początki, ale wierzę, że to rychło nastąpi, zwłaszcza mając w uszach to, co młodzi muzycy z Leszna serwują na owym wydawnictwie.
Już sama okładka (zaprojektowana przez Roberta Kuderę) - epatująca zielenią i spowita jakąś aurą tajemniczości - budzi nad wyraz pozytywne, estetyczne odczucia. I nie inaczej rzecz ma się z muzyką. Retrospective serwuje może niezbyt długą, bo niespełna 35-minutową, podróż w krainę ich retrospektywnych dźwięków. Na rozpoczęcie wybrano - bardzo słusznie zresztą, bo to jeden z najciekawszych punktów na płycie - "Enemy World Vision". Ta ponad siedmioipółminutowa kompozycja nasuwa natychmiastowe skojarzenia z Riverside: szczególnie poprzez grę basu i piekne płynące solówki pod koniec utworu. Na szczęście wokalnie nie otrzymaliśmy kolejnej kopii głosu Mariusza Dudy (co oczywiście nie byłoby złe, tylko że nie o to przecież chodzi!), jak to jest na przykład w przypadku Indukti, a zupełnie inny, dość głęboki i intrygujący wokal, nasuwający raczej skojarzenia z mrokiem czy psychodelią. Muszę przyznać, że barwa głosu Jakuba Roszak mile mnie zaskoczyła, chociaż nie od razu się do niej przemogłam.
Następny utwór na liście - "Some Kind Of Hope" - już trochę mniej mnie przekonał, być może przydałoby się tutaj więcej urozmaiceń w warstwie wokalnej lub zmian tempa, choć i tak nie jest źle - pianino w tle nie tworzy jednolitego, jednostajnego tła, a solówka gitary przez chwilę wydaje się być bardziej zadziorna niż zazwyczaj.
"Pink Elephant Missed" to chyba najbardziej żywiołowy i progresywny kawałek na płycie. Wokal jest tu miejscami wykrzykiwany, tempo często łamie się i zagina, a wrażenie robi ciekawie skomponowane przejście instrumentów po kilku efektownie następujących po sobie tonacjach.
Smaczki riverside'owe znów dają o sobie znać w kolejnym na płycie, instrumentalnym "Waking In The Zoo". Widać, że muzycy posiadają wiele pomysłów na muzykę, lekko i płynnie przechodzą z jednego motywu w kolejny i - co ważne - robią to z powodzeniem przez ponad osiem minut nie nudząc. Sam utwór przypomina trochę swobodną improwizację obracającą się wokół pewnego tematu, nadawanego przez rytm perkusji, tylko zagranego w różnorodnych złożeniach dźwiękowych. I bardzo trafnie nie wykorzystano tutaj partii wokalnych, bowiem słuchacz może dzięki temu w całości skupić się na śledzeniu polifonicznej wielowątkowości gry instrumentów.
Drugim z moich ulubionych utworów na płycie jest "Regret And Frightened Child" - naprawdę ładnie skomponowana linia wokalna, a całość z lekką nutą melancholii, aż się przyjemnie słucha. Klawisze tym razem schowane w tle, dają miejsce pobrzmiewającej gitarze i przede wszystkim wokalowi, który zapada w pamięć głównie w refrenie. Warta uwagi jest też solówka na końcu, nieco "odjechana", a na samym zwieńczeniu utworu wręcz dosłownie "zjeżdżająca".
Aż się prosiło, by na zakończenie albumu dać coś zupełnie z innej "beczki", żeby nie przedobrzyć z nagromadzeniem zabiegów typowo prog/artrockowych. No i jak ulał pasuje tutaj "Have In Mind", wykonany jedynie przy akompaniamencie pianina. Można mieć zastrzeżenia do trochę mało urozmaiconego kształtu linii wokalu (choć tym sposobem zaakcentowano prostotę brzmienia kompozycji), na plus zasługuje natomiast klimat, jaki się wytwarza w trakcie słuchania. Utwór kończy się dźwiękiem respiratora, co w połączeniu z motywem bicia serca na początku płyty, ma symboliczne znaczenie.
Na gruncie warstwy słownej mamy do czynienia z całkiem zręcznymi tekstami, mówiącymi głównie o nieudanej ucieczce, lęku, zagubieniu, samotności, bólu duszy, o typowo ludzkich odczuciach. Doskonale emocje te uwypukla więc muzyka, może nie do końca niesie ona sobą pozytywny przekaz, raczej skłania do refleksji i wprowadza w melancholijny nastrój.
"Spectrum Of The Green Morning" to naprawdę wartościowe wydawnictwo, zwłaszcza biorąc pod uwagę skromny jak na razie dorobek zespołu. Być może niektórzy mieli okazję zetknąć się kiedyś z Hollow - wcześniejszym wcieleniem Retrospective. Już wówczas "dawali radę", także grając na żywo, choć utwory nie były jeszcze na tyle dopracowane i bogate w dźwięki. Wszystko zatem wskazuje, że lesznianie idą we właściwym kierunku, czemu niech poświadczy niniejsze wydawnictwo. Zwłaszcza polecam je fanom wspomnianego Riverside, bo któż wie, czy nie uszykuje się nam w przyszłości godny jego następca?
Tracklista:
1. Enemy World Vision
2. Some Kind of Hope
3. Pink Elephant Missed
4. Waking up in the ZOO
5. Regret and Frightened Child
6. Have in Mind
Wydawca: płyta wydana przez zespół (2007)