Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Nightwish - Dark Passion Play

Bez wątpienia jest to jedno z najbardziej oczekiwanych wydawnictw metalowych tego roku. Tym większa jest ciekawość, gdyż z zespołu wyrzucono Tarję Turunen, która ze swoim operowym głosem była znakiem firmowym Finów. Pomijając dyskusje, czy Tarja była rzeczywiście dobrą wokalistką w swojej kategorii, trzeba przyznać, że nadawała muzyce Nightwish oryginalności. Tym razem do zespołu zwerbowano Anette Blyckert Olzon znaną z takich zespołów jak Disdain czy Alyson Avenue.
Krążący po sieci clip do "Eva" nie napawał optymizmem. Dobrze jednak, że na utwory promujące wybiera się zazwyczaj największy shit, który ma trafiać do szerokiej publiki. To zdanie może sugerować, że "Dark Passion Play" nie jest upadkiem zespołu. Bo faktycznie nie jest - powiem więcej - to jest dobry krążek! Zacznę od podstawowej zmiany, czyli wokalu. Nie jest to już wokal operowy - Anette prezentuje o wiele bardziej mainstreamową manierę, a skojarzenia z Evanescence czy Within Temptation są na miejscu. Niektórzy już pewno będą kręcić nosem, ale od razu zaznaczę, że zmieniła się także muzyka - a do tej ten typ wokalu bardzo pasuje. Kolejnym nowym elementem są agresywne partie wokalne Marco Hiateli - jest go tu o wiele więcej niż na "Once". Duet wokalny świetnie się uzupełnia sprawiając, że w tej warstwie jednowymiarowość zostałą przełamana.

Najważniejsze są jednak zmiany w samej muzyce - a tych jest trochę. Przede wszystkim "Dark Passion Play" to bardzo symfoniczny album, ale w zupełnie innych wydaniu niż "Once" czy "Century Child". Skojarzenia moje biegły w stronę Therion czy przedostatniego krążka Dimmu Borgir. Wydawać by się mogło, że w takiej stylistyce ciężko jest stworzyć przebojowe melodie, a tu niespodzianka! Dostaliśmy krążek pełen prostych, ale porywających melodii, które okraszone są naprawdę energiczną muzyką. W tej warstwie bliżej jest nawet Nightwish do hard rocka niż do tego co grali dotychczas. Słyszymy generalnie zupełnie inną motorykę, zdecydowanie mniej powermetalowej sieczki, pojawiają się skromne, ale niezłe solówki, a same utwory mają nawet progresywną nutę. Wystarczy przytoczyć jako przykład otwierający krążek, 13-minutowy "The Poet And The Pendulum" czy zamykające płytę 2 siedmiominutowe "7 Days To The Wolves" oraz "Meadows And Heaven". W tych 75 minutach muzyki znalazło się miejsce na nieco balladowe brzmienia jak choćby wspomniany "Meadows And Heaven", "For The Heart I Once Had" czy przesłodzone "Eva".

Oczywiście są na krążku momenty, gdy jest mniej ciekawie, a nawet słabo ("Eva", "The Islander"). Mimo to trzeba przyznać, że "Dark Passion Play" jest bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Nie jest to może tak dobry krążek jak "Oceanborn" czy nawet "Wishmaster", ale bije na głowę dwa ostatnie wydawnictwa zespołu. Nie mam wątpliwości, że jest to dobry album. Pytanie tylko jak starzy fani zareagują na niego, gdyż muzyka odbiega nieco od tego co Nightwish grał dotychczas. Więcej tu hard rocka niż symfonicznego, neoklasycznego power metalu. Warto jednak przesłuchać krążek, zanim wyda się pochopny osąd.

Wydawca: Spinefarm Records (2007)
Komentarze
Elrath : Że tak powiem - DPP to płyta dobra, straciła trochę klimatu z poprzedn...
SzalonyKapelusznik : Właśnie jestem w trakcie któregoś z kolei przesłuchiwania i zgadzam...
Decadence : A mi się podoba tylko kawałek "Bye bye beautiful" i jedynie dlatego, że M...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły