Geniusza można poznać po tym, że ma nierówno w głowie poukładane, potrafi stworzyć coś genialnego, ale potrafi też i sknocić coś doszczętnie. Aż dziw bierze z jaką precyzją muzycy Morbid Angel przyłożyli się do "Gateways To Annihilation". Czy "Heretic" powtórzy ten sukces? Wątpię.
Nie ulega wątpliwości, że członkowie Morbid Angel, a zwłaszcza Trey Azagthoth i Pete Sandoval to światowa czołówka. Poprzedni krążek dobitnie pokazał, że jak się chce to wszystko wychodzi. Tym razem chyba leń ogarnął zespół, gdyż "Heretic" to zdecydowanie najsłabszy album zespołu. Nie chodzi tu o poziom instrumentalny, gdyż ten był zawsze perfekcyjny, ale o jakość kompozycji. Wydawnictwo to bowiem przypomina bardziej materiał w obróbce niż regularny album. Znalazło się tu kilka utworów, jedne wolniejsze, inne monstrualnie szybkie momentami, które rzeczywiście prezentują wysoki poziom, ale znalazło się też tutaj całe mnóstwo instrumentalnych eksperymentów, które pasują do albumu jak pięść do nosa. Album jest totalnie niespójny, za dużo w nim tych "gotyckich" eksperymentów, a za mało konkretów. Do tego dochodzi fatalny miks i mastering - nie wiem kto dopuścił do tego.Zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby dla Azagthotha i Sandovala, aby zamiast tego krążka nagrali szkółkę gry na instrumentach lub stworzyli projekt, w którym dadzą upust swoim fantazjom i poeksperymentują pod innym szyldem niż Morbid Angel. "Heretic" jest dla mnie ogromnym rozczarowaniem, na którym nie znajduję niczego prócz wzorcowego instrumentarium. Mam nadzieję, że było to jednorazowe potknięcie, które takiemu zespołowi przydarzyć się nie powinno.
Wydawca: Earache Records (2003)