"Domination" jest czwartym albumem "bogów death metalu" z Florydy i ostatnim nagranym z genialnym wokalistą Davidem Vincentem. Jest to też album, który wzbudził wiele kontrowersji swoją zawartością. Morbid Angel zdecydowało się bowiem na zastosowanie pewnych nowinek, które nie pojawiały się na poprzednich albumach.
Poprzednie krążki zespołu zawierały wiele elementów epickich, klimatycznych, teksty były inspirowane starożytnymi kulturami, a same utwory były genialnym połączeniem dzikości, brudu i nieokiełznanej techniki. Z pozoru chaotyczna muzyka była w efekcie bardzo poukładana. Na "Domination" zniknęły wszelkie pozory. Zespół odważył się posunąć dalej w rozwoju i postawił na przejrzystość utworów. Od razu można zauważyć, że utwory są bardziej poukładane, zniknęło pewne niechlujstwo i brud, zniknął gdzies ten niepokojący klimat cechujący choćby "Covenant". Uwypuklone zostały natomiast umiejętności techniczne muzyków- zwłaszcza gitarzystów. Nowy nabytek zespołu - Eric Rutan przyczynił się w dużej mierze do wprowadzenia pewnej nuty melodii i przebojowości w solówkach. Solówki są właściwie jednym z rozpoznawczych znaków tego albumu. Zniknęły gdzie pokręcone pojedynki gitarowe Azagthoth/Brunelle, a w zamian otrzymaliśmy plejade naprawdę pomysłowych solówek prezentujących wyraźną inspirację Van Halenem.
Kolejną kwestią dotyczącą albumu jest jego... gotyckość. Muzycy bowiem wykorzystali instrumenty klawiszowe nadając epicko-symfoniczny charakter takim utworom jak "Ceasar's Palaces" czy wieńczący płytę złowieszczy "Hatework". Nawet brzmienie płyty - bardzo zbasowane, wręcz "błotniaste" gitary, schowany werbel i wyeksponowana stopa sprawiają, że album brzmi wręcz industrialnie! Nie wiem czy jest to wada czy też zaleta, ale niektóre partie gitar tracą przez to na brutalności a zyskują na ciężarze.
"Domination" jest też bardzo różnorodnym albumem jesli chodzi o tempo - obok szybkich numerów jak "Dominate", "Dawn Of The Angry" czy "This Means War" są też bardzo wolne kawałki jak klimatyczny "Ceasar's Palaces", marszowy wręcz "Hatework" czy też "Where The Slime Live" z miażdżącym riffem i przesterowanym wokalem Vincenta.
Po raz kolejny można spekulować, czy Morbid Angel nie poszło na łatwiznę nagrywając album bardziej przystępny. Z drugiej strony "Domination" zawiera mnóstwo fenomenalnych riffów, jeszcze lepszych solówek, świetnych partii instrumentalnych. W dalszym ciągu zespół był poza zasięgiem konkurencji prezentując świeże pomysły, sporo innowacji i to jest jedynie indywidualna kwestia każdego słuchacza czy zaakceptuje ten album, jeżeli był zatwardziałym fanem pierwszych trzech albumów. Moim zdaniem rewelacyjny album.
Wydawca: Giant Records (1995)