"Black Art" to album, dzięki którego Rosjanie
mogli zaistnieć na światowym rynku. Pochlebne recenzje tego albumu
pozwoliły zwrócić uwagę na zespół, który jednak nie potrafił się wybić
na rynku i w gruncie rzeczy przepadł.
Na tym
wydawnictwie zespół podąża obranym wcześniej stylem, z tą różnicą, że
coraz więćej słychać wpływó Dimmu Borgir a mnie Tiamat. W porównaniu do "Vale" tempa wydają się być żywsze, riffy bardziej dynamiczne, a rola
klawiszy wysunięta na pierwszy plan. Bardzo często słuchając tego
odnoszę wrażenie jakbym słuchał czegoś pomiędzy "Stormblast" a "Enthrone Darkness Triumphant” z dodatkiem klimatów znanych z "Wildhoney".Album brzmi bardzo symfonicznie, dostojnie, wyzbyty jest ekstremalności pomimo obecności formy wokalnej typowej dla gatunku. Mental Home nie potrafi jednak stworzyć tak dobrych melodii jak Dimmu Borgir, kapela porusza się w ramach pewnego schematu, w którym instrumenty inne niż klawisze mają niewiele do zaoferowania. Momentami usłyszymy jakiś ciekawy riff czy bas wysunięty na pierwszy plan, ale jest tego niewiele.
"Black Art" choć jest albumem niezłym, to po raz wtóry pokazuje, że zespół za bardzo stara się wzorować na kimś innym. Rosjanom tym razem zabrakło własnej wizji muzyki, będąc zwyczajną kopią zespołów, które wykorzystały swoje atuty. Nie jest więc to tym bardziej krążek, który uczyniłby z Mental Home czołowego reprezentanta gatunku.
Wydawca: The End Records (1999)