Muzyczna wędrówka Briana Warnera, znanego publiczności jako Marilyn Manson, zbaczała w różnych kierunkach. Zawsze jednak było mrocznie i gotycko. W którą stronę artysta by nie poszedł - za każdym razem znajdował grono swoich odbiorców. Płytą "Eat me, drink me" udowodnił, że w jego duszy gra również rock and roll. Oto historia żywotu Briana.
Brian nigdy nie był spokojnym dzieckiem – w dorosłym życiu szybko przeszedł na ciemną stronę mocy, świetnie odnajdując się w swojej roli. W pewną jesienną noc, przy pełni księżyca, Brian nie mógł zasnąć i wyszedł na spacer. Wtem, coś go łupnęło w tył głowy. Upadł – prawdopodobnie to był śmiertelny cios... I tak się rozpoczęła jego wędrówka po zaświatach, podczas której dotarł do tajemniczej, jakże monumentalnej bramy, wyłaniającej się zza mrocznych drzew pokrytych mchem i paprocią. A przed bramą stał starzec z siwą brodą, podpierając się kosturem i mamrocząc coś pod nosem. Na widok struchlałego Briana klucznik żwawo się ocknął i doń przemówił:
- Kto żeś jest? Jak cię zowią? - zagrzmiał donośnym głosem sędziwy nieznajomy.
- Brian Warner. A ty starcze – z kim mam tą wątpliwą przyjemność i gdzie ja do cholery jestem? - oburzył się Brian, stąpając z nogi na nogę.
- Jestem święty Piotr, a ty właśnie dotarłeś do bram niebios. Czekaliśmy na ciebie.
- Niebo? To jakaś pomyłka – to niemożliwe, żebym tu trafił – jesteś obłąkany starcze!
- Zgadza się – jeszcze do nieba nie trafiłeś. Przed tobą Dzień Sądu, który zdecyduje, co z tobą dalej będzie. Czas próby zweryfikuje, czy zasłużyłeś na piekło, czy niebo.
- Niby na czym ta próba miałaby polegać? Gra w szachy ze śmiercią, czy pojedynek na zagadki? - zaśmiał się drwiącym tonem Warner.
- Osądzimy cię za wydanie płyty “Eat me, drink me” z 2007 roku. Jest co do niej wiele wątpliwości – musisz nas przekonać, że to dobre wydawnictwo, a wtedy sam będziesz mógł zdecydować, czy wolisz z diabłem pić bruderszafty, czy kąpać się w mleku z aniołami – odpowiedział ze stoickim spokojem święty Piotr.
To lekko przestraszyło pewnego siebie Briana, ale nie dał się ponieść emocjom i z dumą postanowił przyjąć wyzwanie. Zresztą, nie miał innego wyjścia. Będąc przekonanym, że jego krążek to naprawdę dobry materiał, nie przestraszył się porażki. Święty Piotr również okazał się godnym przeciwnikiem i wskazał palcem na klepsydrę, która odmierzała czas przeznaczony na ich rozmowę.
- Co macie mi do zarzucenia? “Eat me, drink me” ukazuje zupełnie inne oblicze mojej twórczości. Jestem dumny z tego albumu i nie pozwolę, aby wieszać na nim psy – podkreślił stanowczo Warner.
- To wydawnictwo odstaje od poprzednich, jest w nim za mało Mansona, a za dużo rock and rolla. Do czego innego nas przyzwyczaiłeś, a tutaj zmiany nie zawsze są dobrze widziane – odparł groźnie starzec.
- Taka zmiana to dla mnie ogromny krok naprzód, który chciałem wykonać od lat, ale nie miałem na to odwagi. Ta płyta pozwoliła mi zrozumieć wiele rzeczy, jest dla mnie bardzo osobista. Myślę również, że moi fani utożsamiają się z wieloma nagraniami, chociażby z promującym singlem “Heart-shaped glasses”, opowiadającym historię, która mogła się przydarzyć każdemu z nas.
- No i co z tego?! - święty Piotr wyraźnie się zdenerwował, stukając o ziemię kosturem. - Jeden dobry utwór ma przesądzić o tym, że cała płyta jest godna uwagi? A co z tak słabymi nagraniami jak “Are you the rabbit?” czy tytułowe “Eat me, drink me”? Są one niespójne, chaotyczne i nijakie.
- Chaos to moje drugie imię! Takie miały być, jako równowaga dla pierwszej części płyty, która ma dużo bardziej rockowy i przebojowy charakter, wyrażony w szczególności w “Putting holes in happiness” i “They said that hell's not hot”. Uważam, że to są najlepsze momenty na tym albumie.
Święty Piotr zamilkł na chwilę i pogrążył się w zadumie. Nie spodziewał się, że Brian tak ofiarnie będzie się bronił. Większość śmiertelników szybko się poddaje i powierza swój los w ręce klucznika. Tym razem było inaczej. Warner był zbyt zdeterminowany, aby udowodwnić, że jego twórczość ma dużą wartość.
- Co masz jeszcze na swoją obronę? Piasek w klepsydrze zaraz się przesypie i zostanie ogłoszony wyrok – zauważył klucznik.
- Choć “Eat me, drink me” różni się od innych moich wydawnictw, płyta jest mroczna i gotycka – zachowuje charakterystyczny dla mojej twórczości klimat i ukazuje, że nie boję się eksperymentów. Tematyka utworów odwołuje się do ważnych w życiu każdego człowieka wartości: relacji damsko-męskich, miłości, zdrady. Ludzie potrzebują takiej rozrywki, więc im ją dałem – odpowiedział szybko Brian, spoglądając kątem oka na szklany zegar.
- Wiesz dobrze, że wielu twoich wielbicieli rozczarował ten krążek. Zarzucają ci, że jest za mało kontrowersyjny, zbyt wesoły, że Marilyn Manson skończył się na “Kill'em all”. Takie eksperymenty przynoszą czasem więcej szkody niż pożytku…
Tutaj rozmowa się urwała i zanim ostatnie ziarenko piasku spadło na dolną część klepsydry, Brian złapał się za serce i zaczął się dusić. Czuł, jakby ktoś wbijał kolce w jego gardło i słyszał śmiech swojego oprawcy. Prosił w duchu, aby to się jak najszybciej skończyło, błagał o litość, wołał o pomoc i w tym właśnie momencie… obudził się ze snu. Zlany potem i z krzykiem na ustach wstał z łóżka i uświadomił sobie, że jego nocna wędrówka i spotkanie ze świętym Piotrem to był tylko sen. Uśmiechnął się do siebie, wziął głęboki oddech i napił się absyntu.
Tracklista:
1. If I was your vampire
2. Putting holes in happiness
3. The red carpet grave
4. They said hell's not hot
5. Just a car crash away
6. Heart-shaped glasses (when the heart guides the hand)
7. Evidence
8. Are you the rabbit?
9. Mutilation is the most sincere form of flattery
10. You and me and the devil makes 3
11. Eat me, drink me
Wydawca: Nothing Records/Interscope Records (2007)
Szkolna ocena: 4+