Lan/cet to zespół, który istnieje od 2008 roku, pochodzi z Parczewa, a „Nameless” jest ich debiutem. To właściwie tyle co na ich temat zdołałem dowiedzieć się z internetu, więc bez zbędnych wstępów przechodzę do badania przesłanej mi płyty. Szczerze mówiąc nie jestem nawet pewien czy jest to pozycja tegoroczna, czy z końcówki 2013, ale z jakiejś zapowiedzi, którą odnalazłem wnioskuję, że jest to jednak wydawnictwo już z 2014 roku.
Lan/cet to eksperymentalny projekt, który tworzy nietuzinkową muzykę i jak to bywa w takich przypadkach, trudną do sklasyfikowania. Najogólniej rzecz ujmując jest to muzyka, która w większości ma dość ciężki metalowy podkład, a na jego tle odbywają się różne psychojazzowe harce, głównie na trąbce i gitarze. Utwory są instrumentalne i tylko w pierwszym, pełniącym rolę intra „Nameless” mamy krótką mówioną przesterowanym głosem zapowiedź, a w ósmym „Lancet” pojawia się upadło anielski, jak informuje okładka, głos Katarzyny Woźniak.
Drugi „Joyful Rabbit” zaczyna się wesoło co wcale nie jest wyznacznikiem dalszego rozwoju sytuacji. Lan/cet bowiem to muzyka ciężkostrawna, gniotąca umysł walcowatymi riffami i szatkująca chorobliwą trąbką. Nie znam się na grze na trąbce, ale słuchając tego czasem wydaje mi się, że jak bym zaczął dmuchać bez sensu, to osiągnąłbym podobny efekt. Oczywiście upraszczam sprawę i rzecz jasna przesadzam, ale chcę w ten sposób zwrócić uwagę, że to nie są jakieś płynące, przystępne melodie, tylko całkiem mózgojebne, wwiercające się w podświadomość dźwięki.
Trzeci, krótki i ambientowy, okraszony ćwierkaniem ptaków, „Twich” jest poświęcony Jadwidze Gogłuskiej, kobiecie zamordowanej w okolicach Parczewa, gdy jechała do pracy na rowerze. Być może ten motyw jest dźwiękowym odbiciem dokonanej zbrodni. Natomiast szósty „Steele” anonsowany jest w hołdzie Peterowi Steeleowi. W tym utworze możemy odpocząć od trąbki, a na pierwszy plan wysuwają się gitarowe łamańce wraz z bardzo aktywną gitarą basową. Zresztą w ogóle bas jest tu wyróżniającym sie instrumentem. Najcięższy jest „Kill Your Death (Zabij Umrę)”, który ma wolny, ale przygniatający podkład gitarowy, mocno zaprawiony sekcją rytmiczną. W piątym „Perversion” natomiast, zgodnie z tytułem, jesteśmy katowani sfiksowaną trąbką, która dominuje ten kawałek. Podobnie jest w najdłuższym „The Great Prostitute Man”.
Płyta kończy się takim melodyjnym motywem orkiestrowym, jakby wyjętym z jakiegoś balu z lat trzydziestych. Pozycja do sprawdzenia dla wszelkiej maści poszukiwaczy, koneserów i eksperymentatorów.
Tracklista:
01. Nameless
02. Joyful Rabbit
03. Twich
04. Kill Your Death (Zabij Umrę)
05. Perversion
06. Steele
07. Eastman Ride
08. Lancet
09. The Great Prostitute Man
10. Nemo Ante Mortem Beatus
Wydawca: Legacy Records (2014)
Ocena szkolna: 4