Koronus jest młodym zespołem-duetem ze Stanów Zjednoczonych, który w 2020 roku zadebiutował płytą „Eye Of The Monument”. Wydali ją samodzielnie w wersji cyfrowej, co oczywiście nie przysporzyło im wielkiego rozgłosu i pewnie nikt w Polsce by o nich nie usłyszał, gdyby nie to, że zainteresowała się nimi Prog Metal Promotion, publikując ten materiał na CD i dbając o jego promocję, także na łamach Dark Planet.
Zazwyczaj, gdy zespół tworzą dwie osoby, to mamy perkusistę i człowieka odpowiedzialnego za resztę, lub kogoś kto ogarnia wszystkie instrumenty i wokalistę. Tu jest nietypowo, bo Vishnu Vijayan gra na basie, a Kyle McGinley musiał podołać z wokalem, perkusją, gitarą i klawiszami. Zakres obowiązków zaiste imponujący, lecz już na wstępie trzeba przyznać, że poradził sobie z nim doskonale. Koronus to progresywny rock/metal, który, zgodnie ze swoją naturą, jest rozległy, klimatyczny i rozwinięty instrumentalnie. Utwory są długie, rozbudowane i bogate aranżacyjnie, a ich akcja rozgrywa się na wielu muzycznych płaszczyznach. Również wokalnie Kyle sobie poradził, prezentując różne rodzaje śpiewu, od bardzo sentymentalnych i wręcz płaczliwych, po zdarte growlingi.
Muzyka Koronus jest jak falujący ocean. Raz spokojny i kojący, a raz wzburzony i drapieżny. Zmiany takie często następują w ramach jednego kawałka, czego dobrymi przykładem są „Monolith” i „The Primordial’s Gift”, ale tych zmienności ogólnie jest sporo i przy „Eye Of The Monument” nie sposób się nudzić. Najmocniejszym numerem na płycie jest „Wrath”, gdzie zespół ociera się o death metal czy też metalcore i ciężkim walcem zaskakuje nieco zdezorientowanego słuchacza. Tutaj też odkryłem najciekawsze solówki, może dlatego, że właśnie ten nadprogramowy zastrzyk energii pozwolił gitarze bardziej się rozwinąć.
Ale najlepszy moim zdaniem jest szósty „Gaze”. Zwraca siebie uwagę elektronicznym początkiem, a potem okazuje się być najbardziej przebojowym i chwytliwym wokalnie. To tutaj też swoją kulminację ma cała akcja, kiedy Majowie odkrywają, ukryte w kamiennej strukturze, tytułowe oko, czerpiące energię z dusz ich przodków. Od tego momentu ujawnia się więc niebezpieczeństwo i zaczyna ucieczka, co ma właśnie przełożenie na muzyczny ciężar, nie tylko „Wrath”, ale i następującego po nim „Escape From Hell” i w dużej mierze wieńczącego dzieło, prawie czternastominutowego, „Exiled”.
No dobra, a w ogóle to jacy Majowie? Otóż „Eye Of The Monolith” jest opowieścią o tym jak Majowie odkryli, starożytną już wtedy dla nich, tajemniczą kamienną strukturę i postanowili ją zbadać, organizując wyprawę w jej przepastne korytarze. Tam odnaleźli wielkie skarby, lecz powodowani chciwością zabrnęli tak daleko, że poruszyli, ukryte w jej wnętrzu oko, które uwolniło swoją niszczącą siłę poza strukturę, a terror rozlał się nad światem. Moment ten jest uchwycony na okładce. Mimo że wszystkim udało się wydostać na zewnątrz to odtąd musieli walczyć z duszami przodków, aż w końcu, po wielu bitwach, wzlotach i upadkach, udało im się je pokonać i odegnać, a na zniszczoną wojną ziemię wrócił spokój. Uff…
Tracklista:
1. Discovery
2. Monolith
3. The Deep
4. Darkness
5. The Primordial’s Gift
6. Gaze
7. Wrath
8. Escape from Hell
9. Exiled
Wydawca: Prog Metal Promotion (2021)
Ocena szkolna: 4+