Najlepsza płyta Korna? Być może... z pewnością jednak jest to jeden z najważniejszych albumów lat 90. Słyszałem już wiele opinii na temat tego zespołu, jak i jego muzyki. Jedne były pełne zachwytów. Inne z kolei mieszały dokonania Amerykanów z błotem. Co by o nich nie napisać, debiutancka płyta zespołu wywołała niemałą rewolucję w branży muzycznej.
Już pierwszy album zespołu zawiera wszystkie elementy tak charakterystyczne dla KoRna. To co szczególnie przykuwa uwagę to pulsujące basowe pochody stanowiące często główny zarys poszczególnych kompozycji. Dodajmy do tego dziki, brudny i potężny czad wydobyty z nisko strojonych siedmiostrunowych gitar. Nie zapominajmy przy tym o dość zachowawczej grze perkusisty, która wykonuje tylko i wyłącznie służebną rolę wobec reszty instrumentów. Nad tym wszystkim swoją mroczną aurę roztaczają wokale Jonathana Davisa - często zahaczające o bardzo osobistą zarazem wulgarną w swej wymowie lirykę. Wszystkie te elementy usłyszeć można już w otwierającym album numerze "Blind". Kolejne utwory wypadają podobnie. Ogólnie rzecz ujmując mamy do czynienia z bardzo równą płytą. W tym miejscu należałoby wspomnieć o produkcji, która niestety do najlepszych nie należy. Brakuje tutaj soczystego, selektywnego brzmienia - szczególnie perkusji.Na albumie nie będzie nam dane usłyszeć ani jednej solówki - cóż zespół nigdy nie zaliczał się do instrumentalnej czołówki. Muzycy ewidentnie pracę zespołową stawiali na pierwszym miejscu. Słychać radość z grania, młodzieńczą werwę, chęć zawojowania muzycznego świata. Jest także spora dawka melodii ("Divine"), trochę dziwacznych zgrzytów gitarowych ("Ball Tongue"). Jeśli miałbym już wytypować najlepszy kawałek na płycie byłby to zakrawający o psychodeliczne rejony - "Shoots And Ladders". Utwór rozpoczyna się od dźwięków kobzy, które stanowią dość ciekawy kontrast dla mocarnych ciętych riffów gitarowych Welcha i Shaffera. Z każdą kolejną sekundą numer przybiera na dynamice, aż po finałową erupcję. Patent ten tak charakterystyczny dla zespołu muzycy opanowali do granic perfekcji dopiero na kolejnych płytach.
I tak właśnie "smakuje" ta dziwaczna mikstura stylistyczna, której to ortodoksyjnym fanom metalu z pewnością nigdy nie uda się przełknąć. Chociaż na przestrzeni lat poznałem wiele minut ciekawszej muzyki, nadal mam ogromny szacunek do tej kapeli, gdyż to ona "zaszczepiła" we mnie uwielbienie do mocnych gitarowych dźwięków.
Tracklista:
01. Blind
02. Ball Tongue
03. Need To
04. Clown
05. Divine
06. Faget
07. Shoots And Ladders
08. Predictable
09. Fake
10. Lies
11. Helmet In The Bush
12. Daddy
Wydawca: Sony BMG (1994)
Estel : Utwór rozpoczyna się od dźwięków kobzy Jakiej kobzy, jakiej k...
Sleeping_Giant : Swego czasu non stop się tego słuchało. bardzo mało powstaje obec...
Ignor : ups! racja mój błąd widać Korn mi nie służy :?