Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Hour Of Penance - Paradogma

Jako, że ostatnimi czasy zasłuchuję się ponownie w klimatach tech, brutal death metalowych, wpadła mi w ręce kolejna dość ciekawa pozycja muzyczna. Po Vital Remains, Nile i Fleshgod Apocalypse przyszedł moment na Hour Of Penance. Metodą łańcuchową dotarłem do owej włoskiej formacji i bez bicia powiem, że album "Paradogma" jest co najmniej poprawny, żeby nie powiedzieć dobry... bo na bardzo dobry to trochę mu jednak brakuje. Ale do rzeczy!
Włoskie kapele tegoż gatunku słyną z precyzji, mocnego uderzenia i energii, natomiast niestety nie z oryginalności. No... może poza Illogicist. W tym przypadku sytuacja jest bardzo podobna... Otrzymujemy kawał dobrego, soczystego death metalu bez zbędnych "cukiereczków", przez zwykłego śmiertelnika nazwanego łopatologicznym napierdolem. Ale to nie do końca tak. Co prawda wszystko jest podane na tacy, ale jak wcześniej napisałem, naprawdę nieźle wykonane. Każdy instrument jest selektywny i przejrzysty w natłoku dźwięków, które fundują Włosi. Duże brawa dla perkusisty Mauro Mercurio, który gra z precyzją i prędkością co najmniej porażającą. Przejścia, blasty i 32-ki na stopkach zagrane z lekkością i obłędną szybkością, przenoszą słuchacza w stan hipnozy. Gitary brzmią mięsiście i w połączeniu z agresywnymi riffami tworzą ścianę dźwięków nie do sforsowania. Żeby tego było mało szturm na uszy słuchacza robi również ryczący i growlujący wokal. Suma sumarum - death metal.

W kwestii kompozycyjnej sprawa wygląda nieco gorzej. Muzyka jest intensywna i mocno kopiąca po jajkach, niestety dość przewidywalna i chwilami monotonna. Hour Of Penance nie wnosi świeżości do gatunku, ale odgrywa w sposób bardzo dobry powielane przez większość kapel schematy. W połączeniu z dobrą produkcją wszystko wychodzi jednak na spory plus. Co ważne, album nie jest męczący i nużący i słucha się go naprawdę przyjemnie. Na szczególną uwagę na pewno zasługują tytułowy numer "Paradogma" i zamykający krążek "Apotheosis". Dodając do tego wszystkiego ładną okładkę ze spadającym ze szczytu świątyni krzyżem oraz krwawiącym posągiem Matki Boskiej (z dużej litery dla nie urażenia niczyich poglądów religijnych) można uznać album "Paradogma" za smakowity kąsek dla fanów gatunku.

Tracklista:

01. Paradogma
02. Thousands Of Christs
03. The Woeful Eucharesty
04. Malevolence Of The Righteous
05. Caged Into Falsehood
06. Incestuos Dynasty Of Worms
07. Adversary Of Bigotry
08. Incontrovertible Doctrines
09. Spiritual Ravishment
10. Apotheosis

Wydawca: Unique Leader Records (2010)
Komentarze
Dreamen : Kurcze, poprzedniego nie słuchałem zbyt wiele ale musze to nadrobić;)...
Harlequin : Poprzedni album "The Vile Conception" był o wiele lepszy i miał w sobie wi...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły