Często na weekend zjeżdżają do nas znajomi. Ściągam wtedy psiapsiółę, bo wszyscy się znamy i cały ten czas spędzamy razem.
Ostatnio zebrało się nam na gotowanie. Bogowie uchowajcie! Sześcioro osób w kuchni to już lekki tłok. Mnóstwo wygłupów, przepychanek, podżerania składników, „dobrych rad” i „tajnych receptur” to przepis na gwarantowany ból brzucha… ze śmiechu. Już dawno tak się nie uchichrałam. A jeśli do doborowego towarzystwa dodać jeszcze mnóstwo pysznego jedzenia, które jakimś cudem udało nam się przygotować, i lekkie wino to udany weekend gwarantowany.
P.S. A wśród takiej ilości osób kręcących się po kuchni nie ma problemu ze znalezieniem chętnych do zmywania. ;)