Zawsze, gdy słyszałem, że jakiś gitarzysta czy nawet muzyk wydaje solowy album, to jego celem jest możliwie najlepsze zaprezentowanie własnych umiejętności. Często więc dostajemy albumy pełne popisów bez składu i ładu, co tylko świadczy o klasie muzyka. Przez wiele lat takie też miałem podejście do jedynego solowego albumu gitarzysty Meshuggah i gdyby nie koleżanka, na pewno nigdy bym po ten album nie sięgnął. Jak się okazuje czasami uprzedzenia powodują, ze możemy stracić coś wartościowego.
Thordendal zaczął pisać materiał na to wydawnictwo wkrótce po wydaniu "Destroy Erase Improve" przez Meshuggah. Na swój solowy album zaprosił m.in. kolegę z zespołu Tomasa Haake, który odpowiada tu za jadowite wokale, Mortena Argena z zespołu Kaipa zasiadającego za perkusją, drugiego wokalistę Markusa Perssona, klawiszowca Matsa Oberga, saksofonistę Jonasa Knutssona, obsługującego kościelne organy Kantora Magnusa Larssona, oraz basistę Jerry'ego Ericssona. Taki oto kolektyw muzyków musiał sprostać niełatwemu zadaniu. "Sol Niger Within" to bowiem ponad pięćdziesięciominutowa suita pełna traumatycznych zakrętów podróż po ludzkiej świadomości, głębokiej psychoanalityce, zaburzeniach percepcji i wielu innych aspektach ludzkiej osobowości, a w zasadzie jej skrzywieniu. Co zaś się tyczy samej zawartości muzycznej, to jest ona… wyjątkowa. Nie ma tutaj żadnych zbędnych popisów, a Thordendal nie lansuje się tutaj na herosa gitary – to nie tego typu album. Dostaliśmy bowiem twór, który pięknie pokazuje jak wiele gatunków muzycznych jest sobie pokrewnych. Znajdziemy tutaj sporo patentów typowych dla Meshuggah – ciężkie riffy zagrane w kosmicznym metrum, połamane solówki Thordendala w trochę (ale tylko trochę) większej ilości niż w macierzystym zespole - ale to jest tylko drobny szkielet dla reszty. Dostajemy bowiem progresję w bardzo zaawansowanej formie - pojedyncze akordy gitar rozbrzmiewające na tle "płynącego", basu dają wrażenie jakbyśmy podróżowali po jakimś morzu, do tego dodajmy umiejętne wykorzystanie syntezatorów syntezatorów innych instrumentów klawiszowych, które nadają muzyce nutę futuryzmu, kilka solówek na syntezatorach syntezatorach saksofonie, mających na celu bardziej wywołanie jakichś emocji niż zwyczajny popis. Obecność jadowitych wokali i monologów wprowadza pewien mechaniczny i schizujący nastrój. Bohaterem krążka jest jednak osoba perkusisty, który wyczynia za zestawem cuda, a jego gra żywcem wyjęta jest z jakiejś jazzująco-improwizującej kapeli. "Sol Niger Within" jest przesiąknięty jazzem i techmetalem od podszewki, ale w żadnym momencie nie odczujemy nachalności instrumentalistów.
Thordendal pokazał, że jest fenomenalnym kompozytorem i każdy dźwięk który jest obecny na tym wydawnictwie ma swój cel. W przeciwieństwie jednak do Meshuggah tutaj mamy do czynienia z mniej hermetycznym graniem. O wiele ważniejsza jest tutaj warstwa emocjonalna, współgranie tekstów z warstwą muzyczną, która doskonale wizualizuje i stopniuje odczucia w słuchaczu. Perfekcja wykonawcza, geniusz kompozytorski, umiejętne dobranie muzyków i jasna wizja tego co chciało się stworzyć sprawia, że "Sol Niger Within" to jeden z najlepszych progmetalowych krążków wszechczasów, który można dumnie postawić na półce. Teraz już rozumiem, dlaczego wielu jazzmanów uważa Meshuggah za najlepszy metalowy zespół – to jest muzyka niekoniecznie dla palców, a bardziej dla umysłu.
Należy dodać, że pierwotna wersja albumu z 1997 roku nie zawierała dwóch utworów, które zawarte zostały w wersji z 1999 wydanej przez Relapse (nie jest to remasteryzowany materiał - raczej dołączone 2 kompozycje miały na celu "uzupełnienie").
Wydawca: Nuclear Blast (1997)
Ignor : album z ładem składem i klimatem ino Ron Jarzombek ze swoim drugi...