Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Forest Swords – Dagger Paths

Nuda, Panie nuda, nic się dzieje – chciałoby się napisać. Ale muszę przyznać, że osobiście lubię takich psychodelicznych nudziarzy, jak Matthew Barnes’a. Forest Swords to dość osobliwy projekt oszczędny zarówno w słowach, jak i w dźwiękach a zarazem niezwykle ciekawy pod względem aranżacyjnym. Płyta Dagger Paths sprawia, że zmysł słuchu cierpi katuszę w oczekiwaniu na moment głębszego uniesienia.

Słuchając tej muzyki wskazane jest zachowanie pełnego spokoju – przynajmniej na zewnątrz, bo nad stanem emocjonalnym wewnątrz będzie nam o wiele trudniej zapanować. Uczucie pustki, zobojętnienia, spowodowany przez jednostajność kompozycji rodzi w słuchaczu chore, mocno powykręcane i mroczne obrazy. Te utwory tak na dobrą sprawę nie mają początku, a i ich koniec, też jest jakiś taki niewyraźny. Weźmy za przykład Miarches: pojedyncze dźwięki, kobiecy głos jakby z zaświatów i mocno przytłaczający, wystrzelony z zupełnie innej tonacji drone’owy puls basu. Horror! Dzięki Bogu, zdarzają się tu również co bardziej ożywcze fragmenty – w pewnym stopniu można by rzec piosenkowe, chociażby trzyminutowy Visits. I nie rozchodzi się tu wcale o długość trwania tego utworu. W końcu z tej kompozycji, udaje się wykroić – coś na kształt refrenu. Niemniej jednak cały ten szamański, nieco pradawny przyśpiew, po wtóre nadaje tej muzyce bezpostaciowej formy.

Co więc zrobić by w tym mrocznym lesie nie zagubić się? Dawkować zgodnie z zaleceniami – dwa, góra trzy odsłuchy pod rząd i przerwa na jakiś czas, to jedyne rozsądne wyjście z tej patowej sytuacji. Ale jak tu odstawić ów album, kiedy na nim znajduje się taki rarytas, jak If Your Girl. Takie perełki nie powstają ot tak sobie, gdzieś na uboczu. Stoją za nimi emocje, nieraz trudne do przyswojenia i zaakceptowania, ale za to szczere i prawdziwe. Ostrzegam od razu, są one mocno uzależniające, zakrapiane psychodelicznym, radioaktywnym dub’owym deszczem, który napawa słuchacza poczuciem strachu przed nieznanym. Na całe szczęście tej płycie bliżej do bram błogiego eklektyzmu, niż do wrót piekielnego chaosu (choć i ten się zdarza – The Light). Najgorsze, jednak co nas może spotkać to poczucie zawieszeni gdzieś pomiędzy (w czyśćcu?). Barnes igra ze słuchaczem, każe mu po raz kolejny przerabiać ten sam nieśpiesznie brzmiący motyw to właśnie wtedy zniecierpliwione zmysły mogą wziąć górę nad zdrowym rozsądkiem. Ale w końcu sztuką jest wykuć z negatywnych doznań, coś na wskroś pozytywnego. 

Nazywanie tego albumu przełomowym było by sporym przekłamaniem z mojej strony. Za to z nazwaniem Barnes’a utalentowanym muzykiem, nie miałbym żadnego problemu. Ale komu to potrzebne? Toż to przecież debiut dopiero. Szumnych haseł, spodziewajcie się po kolejnej płycie.

Tracklista:

01. Miarches
02. Hoylake Misst
03. Visits
04. Glory Gongs
05. If Your Girl
06. The Light

Wydawca: Olde English Spelling Bee (2010)

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły