Extinct Gods nie wzięli się znikąd. Wzięli się z Wrocławia i istnieją od 2001 roku. W 2004 roku wydali bardzo ciepło przyjęte demo „Dies Nefasti”, a teraz przyszedł czas na pierwszy album długogrający „Wartribe”. No, może nie tak bardzo teraz, bo wydali go w 2009 roku, ale jego następca jeszcze nie nadszedł, więc jest to ich najświeższa płyta na dzień dzisiejszy. A na następcę czekam niecierpliwie, bo debiut pokazał, że chłopaki mają potencjał.
Już pierwsze dźwięki "Wartribe" przykuwają uwagę, płyta zaczyna się tak jak na porządny metal przystało, brutalnie i bez jakiegoś smęcenia. Generalnie, Extinct Gods grają metal, ale jaki to już trudniej sprecyzować. Da się tu wyczuć wpływy death metalu, black metalu, a nawet – technicznego death metalu.Trzeba przyznać, że utwory są zróżnicowane, cechują je liczne zmiany tempa. Co ważne, growl wokalisty nie przysłania solidnego warsztatu muzycznego reszty zespołu. Proporcje są doskonale wyważone, kompozycji słucha się z przyjemnością, bo nie ma się wrażenia, że są upiększane czy skomplikowane na siłę. Wszystkie utwory śpiewane są po angielsku, trochę szkoda, że nie ma ukłonu w stronę polskich fanów, ale cóż, rynek jest bezwzględny.
Bardzo polecam kawałek tytułowy, ponieważ bardzo dobrze odzwierciedla to, o czym pisałam powyżej, a ponadto, ma świetny wstęp. Godne polecenia są także solówki Domina, które bardzo zręcznie wpasowują się w utwory, nie są oderwane od całości. Co do wokalu – usłyszymy tu jedynie growl, ale w bardzo dobrym wydaniu, ponieważ można nawet zrozumieć słowa piosenek.
Nie zaznacie wytchnienia przy tej płycie, jest bardzo dynamiczna, spójna i utrzymana w jednym stylu. Jedyny kawałek instrumentalny („Procession”) prezentuje się nieco bardziej stonowanie, lecz równie metalową, co poprzednie kawałki. Stanowi zgrabne intro do ostatniego kawałka „Process of Becoming”, najkrótszego utworu na albumie, lecz najbardziej pokręconego, jeśli chodzi o zmiany tempa. Kiedy już album się skończy czuć ten rodzaj niedosytu, który każe włączyć płytę jeszcze raz.
Extinct Gods pokazują, że można nagrać bardzo solidny album bez pomocy producentów z Hollywood. Miejscami przypomina nieco Vadera, skojarzyło mi się nawet z… Between the Buried and Me, ale to bardzo luźne skojarzenie. Płyta została bardzo dobrze przemyślana i nie ma tu nic na siłę. Jest solidne granie bez upiększania. Nie obraziłabym się oglądając Extinct Gods na Brutal Assault pośród innych, dużo lepiej znanych zespołów, niekoniecznie lepszych.
Tracklista:
01. Q.U.A.L.M.02. Credo03. Wartribe04. Innocenece Disposal05. Deconstruction06. Device of Survival07. Wicked Providence08. Another Uropia Falls09. Procession (Instrumental)10. Process of Becoming
Wydawca: Let Them Come Productions (2009)