Koniec ubiegłego wieku to okres, w którym gatunek muzyczny zwany progmetalem zdecydowanie przeżywał okres rozkwitu. Smak owoców zebranych w tamtym okresie warto sobie od czasu do czasu przypomnieć. Zwłaszcza jeśli jest to owoc dojrzały, a do takiego miana jak najbardziej mógłby aspirować album "State of Mind" holenderskiego Elegy.
Holendrzy niewątpliwie w tym okresie byli w mocnym gazie. Pomysły na dobre utwory przychodziły chyba same, a płyty wydawali rokrocznie. Według większości zachodnich ekspertów, "State of Mind" to apogeum ich możliwości twórczych. Zespół rozpadł się po 2002 roku i nie zrobił jakiejś większej furory w metalowym światku, ale słuchając ich kompozycji, może się wydawać, że wcale nie zamierzał.Na "State of Mind" słychać dużo większy potencjał muzyków od rzeczywiście wykorzystanego, ale bogaty kraj, jakim jest Holandia, może sobie pozwolić na utrzymywanie muzyków, którzy po prostu grają to co chcą, a nie jaką muszą tylko po to, żeby się dobrze sprzedać. Wystarczy, że pokażą się na krajowym podwórku. To w holenderskim Baarlo co roku odbywa się jedyny w Europie typowo progmetalowy festiwal ProgPower Europe, niejako rywalizując z odbywającym się w Atlancie ProgPower U.S.A.
"State of Mind" to dość spokojna, jak na metalową płyta, bez wybuchów, rozkręcająca się z utworu na utwór, stąd najlepsze wrażenie sprawia słuchana utwór po utworze we właściwej kolejności. Na "Trust" pojawiają się pierwsze riffy, które można by nawet uznać za przebojowe, a już kolejne utwory "Beyond", "Shadow Dancer" i "Aladdin's Cave" momentami sprawiają wrażenie hitowych, gdyby nie fakt, że słuchacz, który już zaczyna wystukiwać rytm, zostaje nagle zaskoczony typowo progresywną zmianą tempa. Ale to właśnie odróżnia ambitną muzykę od radiowej papki, trzeba się czasem na niej skupić.
Stylistycznie najbliżej Elegy do niemieckich formacji pokroju Vanden Plas czy Symphorce, ale brzmieniowo są dużo lepsi i zaryzykuję stwierdzenie, że to poziom Dream Theater. Ian Parry jako wokalista DT na pewno podniósłby wartość dokonań Amerykanów, ale takie gdybania w praktyce są raczej nie do zrealizowania. Wokalista Elegy po rozpadzie zespołu rozpoczął zresztą karierę solową, a jego płyty kontynuują jakościowe tradycje wypracowane z Elegy. Również perkusista Dirk Bruinenberg zyskał spore uznanie przenosząc się do francuskiego Adagio.
Ze względu na niezbyt dużą popularność, płyta może nie być łatwo dostępna nawet dla fanów progmetalu. Natomiast jeśli w ręce fana gatunki trafi, przypadkiem lub nie, któraś z innych płyt Elegy wydanych w okolicy 1997 roku, to również nie powinna zawieść. Polecam "State of Mind", nie męczy, można słuchać godzinami i wracać do niej po latach.
Tracklista:
01. Equinox
02. Visual Vortex
03. Trust
04. Beyond
05. Shadow Dancer
06. Aladdins Cave
07. State of Mind
08. Destiny Calling
09. Resurrection
10. Losers Game
11. Suppression
Wydawca: T&T (1997)