Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Electric Wizard – Black Masses

Każdy zespół ma swoją płytę życia, nie inaczej jest w przypadku ekipy z Bournemouth – nazywa się ona "Dopethrone" i wyszła jedenaście lat temu. Cóż, czasu cofnąć się nie da, a nawet jeśli taki Jus Oborn zna jakieś tajemne zaklęcia, bardzo mocno powątpiewam w to by chciał z nich teraz skorzystać. Elektryczni Czarodzieje nie mają żadnego powodu, by wracać do roku 2000. Zwłaszcza, kiedy to nagrywa się tak dobre płyty, jak "Black Masses". Nie ma najmniejszego sensu wspominać o przeszłości, o Black Sabbath już tym bardziej. Electric Wizard przez kilka lat zapracowali na to, aby to ich zespół, stał się punktem odniesienia, a nie odwrotnie.

Jus Oborn i jego świta po raz kolejny wykazali, iż ciężkie granie wcale nie musi być uwarunkowane przez nadludzką dynamikę i nadnaturalną ekspresję. Teraz, po kilku latach wspólnego grania, nauczyli się grać nieco szybciej – "Black Masses" to jeden z najbardziej zdynamizowanych krążków w historii tej kapeli, ale nie wyczuwa się jakiegoś rozwarstwienia pomiędzy klimatem a mocą, choć należy przyznać otwarcie, że psychodelicznych wycieczek, jakby trochę mniej.

Płytę rozpoczyna mocno energetyczny, tytułowy kawałek, który z miejsca przeskakuje wszystkie przedramatyzowane wypociny stoner, doom metalowych nudziarzy XXI wieku. Kompozycje są złożone w całość, pomimo tego, że przechodzą różne fazy. Każda z nich jest interesująca, przy tym naturalnie wynikająca z poprzedniej. Tak jak na przykład w "The Nightchild": znakomita cześć solowa w środkowa i powrót do wątków z początku utworu. Momentami jest tak mroczno i ponuro, że nie zdziwcie się, kiedy sam diabeł Was o drogę zapyta. A dzieje się to najczęściej, wtedy kiedy do głosu dochodzi wokalista. Życie nigdy go nie oszczędzało, ale może to i dobrze przynajmniej teraz Anglik ma przynajmniej o czym śpiewać. A nuci sobie o tym co zwykle: horrorach niewiadomej klasy, krwawych rytuałach i okultyzmie. Może nie w takiej kolejności, ale zawsze z wyczuciem narkotycznego nastroju.

Drogi Czytelniku - z uprzejmością oddaję do Twojej dyspozycji recenzję albumu, który leczy kilka schorzeń. W odróżnieniu od innych niekonwencjonalnych metod kuracja u Elektrycznych Czarodziei to sama przyjemność. Pytasz: gdzie ich szukać? Najlepiej tam gdzie dźwięki przybierają kształty, jeśli wiesz o czym mówię…

Tracklista:

1. Black Mass 6:06
2. Venus in Furs 6:22
3. Night Child 8:02
4. Patterns of Evil 6:30
5. Satyr IX 9:58
6. Turn off your Mind 5:51
7. Scorpio Curse 7:31
8. Crypt of Drugula 8:49


Wydawca: Rise Above Records (2010)

Komentarze
leprosy : Lyk smolistego sosu zawsze dobrze mi robil.Nie jest to ich najzacniejsze dzielo...
Ignor : dla mnie to pierwsza trójka poprzedniego roku obok: Liars i Daughters. Nie jes...
MrGoregrind : Zajebista jak wszystko co wydał EW:)
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły