„Pathetic lives, every second someone dies, delightful is the sign of repention”. Ja pierdolę jaka to jest moc! “No destiny, just a certainty of death, in pain inducing lies of salvation”. Gitary po prostu niszczą, mają potworną siłę, a te riffy są niesamowite. No i wokal: „Born to be dead, repent to die, ignorance looms in the unconscious mind.”
“Repent To Die” to numer, który zawsze całkowicie mnie rozpierdalał i rozkłada mnie na łopatki do dziś. To jest po prostu totalne, a jak się kończy jest dźwięk rozbijanej szyby i od nowa to samo, bo „Trifixion” nie ustępuje mu ani na krok: „Burning I bleed, unholy incision, mark of the beast, behold the trifiction.” i ten riff zaraz potem, tego się nie da opisać. A dalej recytowane: „In the name of Satan I condemn his image of god” i wyryczane: “I am the key!” To jest kwintesencja zła. To jest piekło.
Ta para utworów zawsze robiła na mnie największe wrażenie i najbardziej ją uwielbiałem, ale bez dwóch zdań “Legion” jest wielki w całości. Najpierw beczą barany, a potem zaczyna się miazga. We wszystkich innych kawałkach są tak samo wspaniałe riffy i wokalizy. Wszystko jest w sumie proste i takie strasznie chamskie, ale ile w tym fascynującej złości. W tej prostocie jest metoda. Wdziera się wulgarnie do mózgu i rozrywa go na strzępy. Gitary w połączeniu z wokalem tworzą uderzające i demolujące frazy, które pozostają w pamięci na zawsze. No szczególnie jak się ich słuchało setki razy. W dodatku ta płyta jest bardzo basowa. Cały czas w tle klekocze dobrze słyszalny bas. Do tego zalewająca lawinami garów i talerzy perkusja - przepis na infernalną masakrę gotowy.
Moim trzecim faworytem jest tu „In Hell I Burn”. Wiem, że już dużo tych cytatów, ale nie mogę się powstrzymać: „In hell I burn, no questions remain. In hell I burn for Satan.” I tak właśnie czuję się słuchając „Legion”, jak bym płonął w piekle. I to z jaką rozkoszą. Wydana w 1992 roku, druga płyta Deicide została już na zawsze symbolem death metalowego szaleństwa i niedoścignionym wzorem dla wielu, wielu zespołów. Ja wprawdzie uważam, że panowie nie przebili swojego debiutu, ale mniejsza z tym. Pewnych doskonałości po prostu nie można nie tylko prześcignąć, ale i powtórzyć. „Legion” i tak jest przeogromny. „Execrate the revelation, MASTER SATAN RISE!”
Tracklista:
1. Satan Spawn, The Caco-Daemon
2. Dead But Dreaming
3. Repent to Die
4. Trifixion
5. Behead the Prophet (No Lord Shall Live)
6. Holy Deception
7. In Hell I Burn
8. Revocate the Agitator
Wydawca: R/C Records (1992)
Ocena szkolna: 6
Sumo666 : Dla mnie numerem jeden z albumów Deicide był, jest i będzie "Once Upon...
leprosy : Z drugiej strony czy jest sens by bawić się w licytacje? Zarówno jedna j...
Harlequin : Debiutu nie przebili, w sumie do tej pory nikt tego nie uczynił a jedynie kilka pł...