Po upływie dokładnie 362 dni ponownie mieliśmy przyjemność powitać Brytyjczyków z Crippled Black Phoenix w Poznaniu. Koncert odbył się tym razem w klubokawiarni Meskalina i stanowił część polskiej mini trasy zespołu - oprócz stolicy Wielkopolski muzycy odwiedzili również Warszawę i Kraków. Tym razem zaprezentowali się w Poznaniu bez supportu, dzięki czemu zagrali bez specjalnej presji czasu, wyłaniając się na scenie dopiero około godziny 20.30, mimo że już od 20.00 w klubie zgromadziło się wielu fanów. Frekwencja dopisała na tyle, że obeszło się bez tłoku, ale mimo to i tak na sali panował niemiły zaduch.
Koncert rozpoczął się od utworu otwierającego wydaną w zeszłym roku płytę "I, Vigilante", zatytułowanego "Troublemaker". Widać było, że zespół, jeszcze rok temu znany właściwie tylko koneserom gatunku jakim jest post rock, dopiero wychylający się z tej niszy muzycznej, teraz dojrzał już zarówno muzycznie, jak i scenicznie. Artyści wrzucili "pełen luz" rozmawiając z publiką raz po raz i dając fanom do zrozumienia, że ten występ jest dla nich wielką przyjemnością, a nie tylko odhaczeniem kolejnej wizyty w terminarzu koncertowym. Joe Volk jak zwykle śpiewał z nieznikającym z twarzy uśmiechem - zresztą poczucie humoru to jedna z cech charakteryzujących członków Crippled Black Phoenix. Przejaw tego można było zauważyć m.in. na koszulce basisty, Christiana Heilmanna, na której to widniał napis "Who the fuck is Mick Jagger?".Po owacyjnie przyjętym utworze inaugurującym koncert zespół rozkręcił się na dobre prezentując kolejno: "Fantastic Justice", "A Lack Of Common Sense", melancholijne "Goodnight Europe", "Song for the loved" oraz "Whissendine". Od najbardziej rozpoznawalnej kompozycji w "I, Vigilante", czyli "Of A Lifetime" z damskim wokalem, rozpoczęła się druga, obfitująca w bardziej popularne utwory CPB część koncertu. Póki co jeszcze niespodziankę stanowił numer "The Brain / Poznan" (tak! - Poznań), który zespół poświęcił m.in. swoim wspomnieniom z ubiegłorocznej trasy, a zwłaszcza występowi w poznańskim klubie "Pod Minogą". Oczywiście, co było do przewidzenia, muzycy zjednali sobie tym wielkopolską publiczność jeszcze mocniej.
Po "We Forgotten Who We Are" przyszła kolej na lekko orientalne "444" oraz energetyczne "Rise Up And Fight". Prawdziwą ucztę dźwiękową stanowił - chyba już stały punkt programu koncertowego CPB - "Burnt Reynolds", rozciągnięty w czasie o parę minut, a to jak łatwo się domyślić - z powodu refrenowego "ooooo ooooo ooooo" wyśpiewanego wspólnie przez muzyków i publiczność.
Na koniec zespół zaplanował zagranie "Time/Born/Paranoid" (tytuł w skrócie), podczas którego artyści dosłownie "wyszli do ludzi", a głównie gitarzysta (Justin). Jednak nie to było największą niespodzianką - i to ze strony publiki - a jednocześnie najbardziej humorystycznym motywem koncertu. W pewnym momencie wśród tłumu pod sceną zaczęły wyłaniać się... pluszowe uszy, a zaraz potem na podeście pomiędzy muzykami pojawiła się osoba przebrana za niedźwiadka-maskotkę. Spowodowało to wybuch salwy śmiechu zarówno u publiczności, jak i zespołu, którego członkowie byli nadzwyczaj rozbawieni sytuacją. Niedźwiadek skakał do rytmu jeszcze kilka dobrych minut aż do końca trwania ostatniego utworu, wywołując na twarzach wszystkich szeroki uśmiech. Bardzo sympatyczne zagranie, które z pewnością muzycy CPB zapamiętają na dłużej.
Mimo długich owacji i nawoływań Brytyjczycy nie zagrali dodatkowego numeru, za to pojawili się jeszcze poza sceną, by porozmawiać i pożartować z uczestnikami koncertu. Pozostawili za sobą masę pozytywnych wspomnień i miejmy nadzieję, zawitają w naszych progach również za rok.
Setlista:
1. Troublemaker
2. Fantastic Justice
3. A Lack Of Common Sense
4. Goodnight Europe
5. Song for the loved
6. Whissendine
7. Of A Lifetime
8. The Brain / Poznań
9. We Forgotten Who We Are
10. 444
11. Rise Up And Fight
12. Burnt Reynolds
13. Time/Born/Paranoid