Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Cradle Of Filth - Godspeed On The Devil's Thunder

Kiedyś zespół kultowy, dziś dla wielu pośmiewisko metalowej sceny. W zasadzie od momentu wydania "Midian" Cradle Of Filth systematycznie dążyli do złagodzenia stylu oraz do uszczuplania aranżacji i tworzenia piosenek, a nie utworów. Zła prasa jaką zebrały albumy "Nymphetamine" oraz "Thornography" zdecydowanie przyczyniła się do tego, że muzykę zespołu oraz całą otoczkę sceniczną zaczęto określać mianem muzyki dla "kindermetali". Pojęcie na pewno dyskryminujące, ale nie da się ukryć, że Cradle Of Filth od lat zaliczało systematyczny spadek formy.
Z przymrużeniem oka traktowałem więc wypowiedzi muzyków o powrocie do korzeni na "Godspeed On The Devil's Thunder". Sądzę, że wiele osób z ciekawością wyczekiwało tej płyty, aby sprawdzić, czy Anglicy po raz kolejny poślizgną się na skórce od banana czy też zaskoczą. Myślę, że teraz możemy już to powiedzieć, że album jest bardzo przyjemnym zaskoczeniem. 71 minut muzyki zamknięte w 13 utworach nie ma nic wspólnego z dwoma poprzednimi albumami grupy. Rzeczywiście w dużej mierze jest to powrót do korzeni, gdyż konstrukcje utworów przypominają te z "Dusk And Her Embrace". Porównanie dość śmiałe, ale rzeczywiście Anglicy powrócili do bardziej rozbudowanych form muzycznych oraz do większego ukłonu w stronę blackmetalowej tradycji.

Ciężko jednak się spodziewać, żeby powrót do korzeni obył się bez przemycenia elementów świeższej twórczości grupy. Tak więc "Godspeed On The Devil's Thunder" jest płytą dość melodyjną, na której znajdziemy harmonie rodem z "Midian" czy "Damnation And A Day". Pojawia się sporo chórów oraz odrobina elementów symfonicznych, choć nie do się ukryć, że to klawisze - tutaj dość skromne - dodają najwięcej smaczku tym utworom. W ogóle trzeba wspomnieć, że technicznie jest to chyba najlepszy album Cradle Of Filth - wszystkie instrumenty brzmią mięsiście, jest sporo dobrych riffów, ale to perkusista sieje tu największe spustoszenie i jest motorem napędowym płyty. Warto wspomnieć o samym wokaliście, który (na całe szczęście) w zdecydowanie większej ilości porusza się w niższych partiach wokalnych, w których brzmi o wiele lepiej.

Po tylu ciepłych słowach na temat "Godspeed On The Devil's Thunder" czy jest tu coś co mi się nie podoba? Okazuje się, że tak. Pierwszą z nich jest fakt, że w porównaniu do "Dusk And Her Embrace" zabrakło tu atmosferyczności. Album ten jest niesłychanie rzemieślniczy i niestety, ja nie wyczuwam tu absolutnie żadnego klimatu, który towarzyszył pierwszym pięciu płytom zespołu. Kolejną rzeczą jest fakt, że na dobrą sprawę album ten nie wnosi niczego nowego do stylu zespołu - to wszystko już było, a "Godspeed On The Devil's Thunder" można uznać za Cradle Of Filth "w pigułce", które powinno zadowolić zarówno fanów "Dusk And Her Embrace" jaki i fanów "Midian", ale to trzeba zaznaczyć, w obu przypadkach, "Godspeed On The Devil's Thunder" zostanie uznany za płytę słabszą.

Co by jednak nie mówić, Cradle Of Filth podniosło się z kolan i nagrało materiał dobry, który na pewno udowadnia, że zespół jeszcze grać potrafi i ma w zanadrzu jakieś pomysły. Nie wątpię, że fani przyjmą ten album entuzjastycznie, ale Ci, którzy poszukują muzycznych wrażeń i czegoś nowego raczej oczarowani nie zostaną.

Tracklista:

01. In Grandeur And Frankincense Devilment Stirs
02. Shat Out Of Hell
03. The Death Of Love
04. The 13th Caesar
05. Tiffauges
06. Tragic Kingdom
07. Sweetest Maleficia
08. Honey And Sulphur
09. Midnight Shadows Crawl To Darken Counsel With Life
10. Darkness Incarnate
11. Ten Leagues Beneath Contempt
12. Godspeed On The Devil's Thunder
13. Corpseflower

Wydawca: Roadrunner Records (2008)
Komentarze
Harlequin : A w moim odczuciu "Godspeed ..." jest płytą dobrą - Angole koła nie...
Sumo666 : Ja odnoszę wrażenie, że ten zespół się kończy. Od Midian nie...
zsamot : Powiem wprost- dla mnie przyrównanie do mdłych ostatnich dokonań- T...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły