Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Cemetery Of Scream - Melancholy

Leopold Staff, Cemetery Of Scream, Melancholy, gotyk, My Dying Bride, doom metal

„O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny. I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny.” Taki prolog, w postaci wiersza Leopolda Staffa wybrał sobie Cemetery Of Scream na swój pierwszy album „Melancholy”. Zarówno ten wstęp, jak i tytuł oraz okładka są dobrane wprost idealnie do muzyki i klimatu całej płyty. Melancholijna szarość i deszczowa, jesienna słota biją z tych brudnych doom metalowych dźwięków przyprawionych gdzieniegdzie bladym i smutnym, gotyckim pięknem.

 

Na tym wstępie chciałbym się jeszcze trochę zatrzymać. Wiersz jest bowiem nie tylko fantastycznie dobrany, ale także zarecytowany i z odpowiednim, budującym atmosferę, klawiszowym podkładem. W pewnym momencie się urywa, aby powrócić, jako epilog, ze swoim wstrząsającym zakończeniem. Wspaniały pomysł i takie samo wykonanie.

Muzyka jest wyjątkowo tęskna i dżdżysta. Gitary i growling są chropowate i nieprzyjemne. Mimo to, wcale nie ciągnie się to smętnym i nudnym korowodem, tylko ma w sobie wiele interesujących wartości muzycznych. Zespół zadbał o to, żeby w ich utworach coś się działo, dlatego przyspiesza do średnich temp, ma żywsze zagrywki i zróżnicowane wokalizy. Pojawiają się więc i czyste śpiewy damskie i męskie oraz szepty i inne deklamacje. Są również i solówki, a w takim „Lost Flowers” gitary naprawdę nieźle się rozkręcają w wirze ostrych przeplatanek. Z kolei bardzo wyważony i w dużej części deklamowany „Apocalyptic Visions (Part II)” bardzo przypomina My Dying Bride. W ogóle jak już miałbym porównywać, to właśnie do tego zespołu jest najbardziej podobna muzyka Cemetery Of Scream.

Ale koniecznie trzeba wspomnieć, że „Melancholy” to bardzo klawiszowa płyta. Jest dużo, nadających emocji, uspokojeń i wyciszeń, wiele keyboardowych wejść i wstępów oraz grania na równi z gitarami. W szczególności trzeba wyróżnić cały początek „Anxiety”, który zresztą również w dalszej części ma wiele innych atutów, także wokalnych, co czyni go, według mnie, numerem jeden na tej płycie.

Nie da się ukryć, że „Melancholy” jest płytą podszytą lekko amatorszczyzną. Nie jest to wybitne brzmienie, krystalicznie czysta jakość i fenomenalne instrumentarium. Jest to jednak album bardzo emocjonalny, uczuciowy i przede wszystkim zrobiony z pomysłem. Czuć tu pasję i umiejętności kompozytorskie. Może z pozoru zabrzmi to głupio, ale świetnie się przy tym zasypia. Jak na ten rodzaj muzyki należy to uznać za komplement. Spróbujcie jednak dotrwać do końca, bo naprawdę warto. „Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą… Spaliły się dzieci… Jak ludzie w krąg płaczą…”

 

Tracklista:

01. Prologue 

02. Melancholy

03. Dolor Ante Lucem

04. Gods Of Steel

05. And Just The Birds ...

06. Apocalyptic Visions (Part II)

07. Anxiety 

08. Landscape Of Sadness 

09. Lost Flowers 

10. Violet Fields Of Extinction

11. Epilogue

Wydawca: Croon Records (1995)

Ocena szkolna: 4+

Komentarze
zsamot : Czy tu czuć amatorszczyznę? Nie! Może niedopracowane brzmienie. Ale...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły