Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Carrion - Carrion

Kiedy pierwszy raz zapoznawałam się z materiałem zgromadzonym na debiutanckim krążku radomskiej formacji Carrion, zatytułowanym po prostu "Carrion", pomyślałam - ot, typowy mainstremowy rock. Ale sam fakt, że debiut ten nie przeszedł koło mnie niezauważenie oraz kolejne przesłuchania płyty zmieniły nieco moje spojrzenie na muzykę prezentowaną przez zespół. Album z dwunastoma ścieżkami audio oraz bonusem w postaci dwóch teledysków ukazał się 30 sierpnia 2007 roku.
Od momentu powstania zespołu, czyli ponad czterech lat, Carrion nagrał tylko jedną EPkę "L.A.F.F.C." (wspólnie z inną radomską grupą - Lilith), na której znalazły się trzy utwory, między innymi "Zapach Szarości" oraz "Niepewny", a także prezentacja multimedialna. Materiał z EPki pojawił się więc oczywiście i na albumie długogrającym. Już od jakiegoś czasu w Antyradiu promowany był też cover zespołu Black - "Wonderful Life".

Trzeba powiedzieć, że dobrze, że są takie zespoły jak Carrion. Muzycy w składzie: Kulavik, VanCerz, Viki, Adi oraz Ptak wykonują muzykę z pogranicza różnych gatunków rocka i metalu - właściwie ciężko byłoby ją jednoznacznie zaszufladkować - mamy tu trochę hardrockowego brzmienia, trochę elementów industrialnych, nu metalu oraz motywy elektroniczne, ale całość sprawia wrażenie konkretnego, rockowego grania, choć nie jest to ten ciężar, jaki reprezentują zespoły typowo metalowe.

Na pewno atut zespołu stanowi dość oryginalna barwa głosu Grzegorza Kowalczyka - słychać, że wokal jest pewny siebie, może nie poraża jakimiś supermożliwościami, ale po prostu nie ma tu takiej potrzeby: jest czysto, wyraźnie, komunikatywnie i z rockowym zacięciem, a o to chyba chodzi. Dodać należy, iż wszystkie autorskie utwory Carrion śpiewane są po polsku, jedynie w angielskim wykonano cover "Wonderful Life". Nie wiem, czy to za sprawą całkiem ambitnych tekstów, czy z faktu mojego osłuchania się już z całym materiałem, ale według mnie Kulavik przekonujący jest bardziej śpiewając w języku polskim.

Płytę otwiera bardzo przebojowy "RiM", okraszony elektroniką i ciężkimi riffami. Właściwie to większość kompozycji Carrion jest niezwykle przebojowa, stąd muzyka ta na pewno przyjmie się w rockowych rozgłośniach radiowych. Nie inaczej wygląda sprawa z kolejnym utworem - "Zapach Szarości", do którego na płycie znajdziemy też teledysk. Klip powstał również do następnej kompozycji - "Trzy Słowa" - jak dla mnie chyba największego "hiciora" na płycie, podrasowanego elektronicznym tłem klawiszy, z nadzwyczaj szybko zapadającym w pamięć refrenem.

Lekkie zwolnienie tempa na krążku stanowi "Trudno Uwierzyć", tutaj znowu mam skojarzenia - tym razem z zespołem Ptaky. Podoba mi się tutaj zwłaszcza końcówka, wreszcie słychać tam, że klawisze nie służą tylko do elektronicznego podbicia riffów, ale potrafią też stworzyć całkiem klimatyczne tło.

Z kolejnych utworów mało przekonuje mnie "O.M.P.W." - jest jakiś "bezpłciowy", niby nie męczy specjalnie, ale po prostu mija bez żadnych wrażeń. Z pozostałych utworów wyróżnia się "Nie Z Moich Słów", w którym w końcu wybija się sekcja instrumentalna (solówka).

Dziesiąty z kolei "Betel" - to znowu bardzo melodyjny numer, przebojowy refren, dobre teksty. W ogóle trzeba powiedzieć o przesłaniu treści utworów, że motywem przewodnim jest krytyka władzy, wszędobylskiego pieniądza, fałszu oraz pustych obietnic (np. w "Znaku Apatii" z gościnnym udziałem wokalnym Agnieszki Łyżwińskiej).

Materiał audio zamyka wspomniany wcześniej cover - "Wonderful Life" - i moim pierwszym skojarzeniem było... Paradise Lost (oczywiście z tego ostatniego okresu).

Podsumowując - Carrion wydał dobry, przekonujacy album, potwierdzający to, że z polskim rynkiem muzyki rockowej nie jest tak źle, i że gatunek ten nie kończy się tylko na zespole Coma. Wydawnictwo "Carrion" to może nie największe objawienie i raczej nie trafi do fanów cięższego metalu, ale to kawał solidnego grania i sensownie przemyślany materiał. Widać, że chłopakom nie brakuje pomysłów na to co robią. Najważniejszą cechą jest chyba przebojowość płyty, przestrzenność brzmienia, nie ma też jakichś męczących dłużyzn, brak też popisów instrumentalnych, zatem muzykę tę przyswaja się lekko i na długo zapada w pamięć. Z mojej strony oczekiwałabym jednak trochę więcej urozmaiceń, zwłaszcza w wartwie kompozycyjnej (na razie dominuje układ: zwrotka-refren-zwrotka-refren) oraz gitarowych riffów, no ale jeszcze będzie czas na to, by Carrion mógł rozwijać się dalej. Póki co, mamy jeden z lepszych debiutów - oby tylko zespół nie poszedł w ślady wspomnianej Comy ... (niektórzy będą wiedzieć, co mam na myśli.

Wydawca: MJM Music (2007)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły