Po nowym otwarciu jakie niosło ze sobą „Heaven And Hell” Black Sabbath nie zamierzał spuszczać z tonu. I choć na trasie promującej ten album zespół opuścił Bill Ward, to szybko znaleziono nowego perkusistę, którym został Vinny Appice i nagrano następną płytę „Mob Rules”. Może nie jest ona aż tak spektakularna jak poprzednia, ale na pewno wciąż ma w sobie to coś i pięknie uzupełnia pierwszy pobyt Ronniego Jamesa Dio w Black Sabbath.
Bo magia Dio jest tu niepodważalna. Jego śpiew nadaje takiej specyficznej aury całej muzyce. Można go słuchać bez ustanku i wciąż będzie uwodził. Wydawać by się mogło, że wystarczyłby on sam jeden, co oczywiście byłoby ułudą, gdyż „Mob Rules” oferuje znacznie więcej i wspomniana magia nie bierze się znikąd. Black Sabbath wciąż potrafił tworzyć świetne i bardzo zróżnicowane piosenki. Już sam początek jest zarówno niezwykle przebojowy, jak i emocjonalny: „A rumble of thunder, I’m suddenly under your spell…” i już jesteśmy pozamiatani. Piorun uderza z rockową energią i przytupem, a nagłe zaklęcie oczarowuje momentalnie, żeby nie puścić już do samego końca. „Turn Up The Night” to pełen wigoru i przelatujący niczym dreszcz po kręgosłupie, nocny rajd. Jest tu wszystko czego potrzeba doskonałemu kawałkowi. Fantastyczny śpiew, chwytliwy refren, energiczne riffy i znakomite popisy solowe Tonego Iommi. To chyba największy przebój z tej płyty, ale na pewno nie jedyny tak porywający. Mrocznej straszności nadaje „Voodoo”, w którym Dio aż wznosi się ku niebiosom ze swoimi wokalami, a Tony wciąż rzeźbi niesamowite gitarowe wyczyny. Po odmiennym fragmencie płyty, jakby z prochu powstaje „The Mob Rules” z kolejną dawką adrenaliny i instrumentalnego szaleństwa. Tego uświadczymy także w następującym po nim „Country Girl”, w którym wkrada się także trochę rockowej awangardy. Rozłożyste zwolnienia i delikatna chóralność, kontrastują z jego podstawową skocznością i rytmicznością. Zaś w „Slipping Away” oprócz Tonego, na czoło wysuwa się i Geezer Butler z zagrywkami basowymi. Znalazło się i miejsce na więcej rozbudowanej gry perkusji.
To wszystko hity, ale „Mob Rules” ma też swoją drugą twarz. Rozpoczyna się ona delikatnie i akustycznie w „The Sign Of The Soutern Cross”. Jest to jakby zasnuta mgłą, jesienna opowieść o oszukiwaniu sensu życia. Opowieść, która wprawdzie narasta, ale snuje się nostalgicznie i wraca na swoje ukojne tory: „Fade away, fade away. Vanish into smoke.” Mimo subtelności i powolności trudno jest nie ulec czarowi tej piosenki, ale i tak wszystko co najlepsze nadchodzi w drugiej zawartej tu muzycznej epopei „Falling Off The Edge Of The Of The World”. Zaczyna się tak samo spokojnie, potem nabiera doomowego ciężaru, lecz wciąż jest powolnie, a potem wybucha przepiękną epickością śpiewu i plastycznością gitar. Ten numer to arcydzieło, po prostu coś wspaniałego: „We're falling off the edge of the world! (…) It’s the end of the world!”
Po tak wstrząsającym zakończeniu powinien chyba być już koniec wszystkiego, ale kolejność jest inna i płytę zamyka smutny i refleksyjny „Over And Over”, który jednak ma w sobie tyle emocji, że z pewnością nie jest kwiatkiem do kożucha. Wcześniej program uzupełnia jeszcze kosmiczny przerywnik instrumentalny „E5150” pokazujący, że pokłady wyobraźni autorów wychodziły daleko poza sfery klasycznego rock and rolla. „Mob Rules” jest więc płytą wszechstronną i bogatą stylistycznie, a przede wszystkim w każdym momencie wyśmienitą.
Tracklista:
1. Turn Up The Night
2. Voodoo
3. The Sign Of The Southern Cross
4. E5150
5. The Mob Rules
6. Country Girl
7. Slipping Away
8. Falling Off The Edge Of The World (5:02)
9. Over And Over
Wydawca: Warner Bros. Records (1981)
Ocena szkolna: 5+